Klasztor w Warszawie p.w. św. Ryszarda Pampuri

Doniosłość przebaczenia w życiu człowieka

Czy chcesz być szczęśliwy przez chwilę?
Zemścij się.
Czy chcesz być szczęśliwy zawsze?
Przebacz (Henri Lacordaire)

Czy we współczesnym zeświecczonym świecie przebaczenie zachowuje swoją aktualność? Nie trzeba słuchać długo zwierzeń, żeby rozpoznać jego palącą potrzebę. Nikt bowiem nie uchroni się przed zranieniem wypływającym z frustracji, rozczarowania, zmartwienia, zawodu miłosnego czy zdrady. We wszystkich sytuacjach społecznych napotyka się na trudności: konflikty wśród par, w rodzinie, pomiędzy rozdzielonymi kochankami czy osobami rozwiedzionymi, przełożonymi i podwładnymi, między przyjaciółmi, sąsiadami, rasami czy narodami. Wszyscy doświadczają w końcu potrzeby przebaczenia, aby zbudować pokój i by móc żyć wspólnie. W pięćdziesiątą rocznicę ślubu zapytano małżonków o sekret ich długiego pożycia. Żona odpowiedziała: Nigdy po sprzeczce nie poszliśmy spać bez wzajemnego wybaczenia. Żeby odkryć całą wagę przebaczenia w relacjach międzyludzkich, należałoby się zastanowić nad tym, czym byłby świat bez niego? Jak ciężkie byłyby tego konsekwencje? Człowiek byłby wówczas skazany na cztery stany: ciągłe poczucie winy, pamiętanie urazów, życie przeszłością i zemstę.

Utrwalać w sobie i w innych doznane zło

Kiedy zostaje naruszona integralność fizyczna, moralna czy duchowa osoby, dokonuje się w niej coś ważnego. Część jej istoty zostaje poruszona, ugodzona, nawet zbrukana i pogwałcona, jakby niegodziwość znieważającego dosięgła jej wnętrza. Staje się też ona skłonna naśladować tego, który ją uraził, jakby zaatakował ją zaraźliwy wirus. W imię jakiegoś tajemniczego, mniej lub bardziej świadomego naśladowania, człowiek ma wtedy skłonność, żeby ze swej strony okazać się złym, nie tylko wobec krzywdziciela, lecz również wobec siebie samego i innych. Pewien człowiek, który żył z kobietą niedawno rozwiedzioną, zwierzył się z trudności, jakich doświadczał we wspólnym pożyciu: Czasem miałem wrażenie – mówił – że każe mi płacić za głupoty, które wyrządzał jej eks-mąż.

Naśladowanie swego agresora jest mechanizmem obronnym dobrze znanym w psychologii. Poprzez wolę przeżycia ofiara identyfikuje się ze swoim oprawcą. Po obejrzeniu duńskiego filmu Pele zwycięzca, lepiej można zrozumieć, dlaczego dziecko tak łagodne jak on zabawia się biciem umysłowo upośledzonego kolegi. Pele, po prostu, naśladuje zachowanie chłopca z fermy, który go kiedyś upokorzył, chłoszcząc. To samo odnajdzie się w filmie biograficznym Lawrence’a d’Arabie, w którym bohater doświadcza radykalnej przemiany. Po tym, kiedy był torturowany, staje się całkiem inną istotą. Z natury usposobiony pokojowo i filantropijnie, staje się agresywny, aż do sadyzmu. Ilu agresorów seksualnych i gwałcicieli odtwarza jedynie brutalność, jakiej doznali w młodości? W terapii rodzinnej stwierdza się często, że w sytuacjach stresujących dzieci powielają zachowania swoich rodziców. Podobnie ma się przed oczami przykłady narodów, które stosują wobec innych ludów takie same nieludzkie praktyki, jakich doświadczały w czasie ucisku.

To nie jest świadoma zemsta, ale raczej odruchy zepchnięte do podświadomości jednostkowej czy zbiorowej. To dlatego przebaczenie polega nie tylko na tym, żeby się nie mścić, ale też na dotarciu do korzeni tendencji agresywnych, by je wyrwać z siebie i by zatrzymać ich niszczycielskie działanie, zanim nie będzie za późno. Takie predyspozycje do wrogości i dominacji nad innymi grożą bowiem przenoszeniem się z pokolenia na pokolenie, w rodzinach i kulturach. Jedynie przebaczenie może przerwać tę reakcję łańcuchową, zatrzymać ponawiane akty zemsty i je przemienić w twórcze akty życia.

Żyć w stałym urazie

Dużo ludzi cierpi, przeżywając stały uraz. Przykładem są osoby rozwiedzione. Ostatnie badania prowadzone nad długotrwałymi skutkami rozwodu pokazały, że wielu ludzi rozwiedzionych, zwłaszcza kobiety, żywią głęboki uraz do swojego eks-małżonka, nawet po piętnastu latach rozłąki. Na podstawie doświadczenia ludzkiego można też stwierdzić, że pewne niewspółmierne reakcje emocjonalne są jedynie odnawianiem się jakiejś nie zagojonej rany z przeszłości.

Otóż życie, nawet nieświadome, w gniewie wymaga dużo energii i podtrzymuje ciągły stres. Należy także zapamiętać różnicę między urazem, który wywołuje stres, a gniewem, który  go  nie  powoduje.  Podczas  gdy gniew jest w gruncie rzeczy zdrowym uczuciem, które znika, gdy zostaje wyrażone, uraz i wrogość zadomawiają się jako postawa obronna, zawsze gotowa odeprzeć wszelki atak rzeczywisty czy urojony. Tak więc człowiek, który był w dzieciństwie zdominowany lub upokarzany, będzie zdeterminowany, aby już nigdy nie pozwolić siebie źle traktować. Dlatego będzie miał się stale na baczności. Co więcej, będzie ujawniał skłonność do wymyślania historii o możliwych atakach na siebie. Tylko uzdrowienie, dokonane w głębi serca przez przebaczenie, będzie mogło rozładować wewnętrzne napięcie.

Uraz – ten ukryty gniew, który ropieje z rany źle wyleczonej, przynosi i inne szkodliwe następstwa. Jest on źródłem licznych chorób psychosomatycznych. Stres wytworzony przez uraz może zaatakować system odpornościowy, który będąc ciągle w stanie pogotowia, nie potrafi już rozpoznać wroga ani czynników patologicznych. Atakuje nawet zdrowe narządy, które do tej pory ochraniał. Tak tłumaczy się genezę licznych chorób, takich jak artretyzm, arterioskleroza, stwardnienie rozsiane, choroby układu krążenia, cukrzyca, itp. Spośród najlepszych działań obronnych przed złowrogimi skutkami urazu, dr Redford,  zaleca na każdy dzień stałą praktykę przebaczania.

Dr Carl Simonton w swej książce Wyzdrowieć wbrew wszystkiemu (1982), po opisaniu różnych naukowych badań nad zależnością między stanami emocjonalnymi „negatywnymi” a pojawianiem się raka, poświęca cały rozdział, aby wykazać, że przebaczenie pozostaje najlepszym środkiem na przezwyciężenie niszczycielskiego urazu. Za pomocą techniki oddziaływania na wyobraźnię, zaprasza osoby dotknięte rakiem do życzenia dobra temu czy tej, kto ich zranił. Posługujący się taką techniką odczuli wyraźne zmniejszenie swego stresu. Poczuli więcej sił do zwalczania swojej choroby. Jest rzeczą zadziwiającą, że prosty akt przebaczenia mógł sprowadzić tak dobroczynne skutki.

Być przywiązanym do przeszłości

Osobie, która nie chce lub nie może przebaczyć, z trudem udaje się żyć chwilą bieżącą. Czepia się z uporem przeszłości i tym samym skazuje się na przeoczenie swojej teraźniejszości, a ponadto blokuje swą przyszłość. W sztuce Eugeniusza O’Neilla, Długa podróż nocą, Mary Tyrone wycieńcza się roztrząsaniem bez przerwy przeszłości przykrej i zamkniętej na przebaczenie. Staje się ciężarem i źródłem kłopotów dla swojej rodziny. Jej rozdrażniony mąż prosi ją: Mary, na miłość Boską, zapomnij o przeszłości! Na co ona odpowiada: Dlaczego? Jak bym mogła? Przeszłość to teraźniejszość, nieprawdaż? Jest to też przyszłość. Wszyscy próbujemy z niej wyjść, ale życie nam na to nie pozwala. Wobec niemożności przebaczenia, jej życie zakrzepło. Wspomnienia przeszłości powracają i zaogniają dawne cierpienie. Teraźniejszość schodzi na bezużytecznym roztrząsaniu, czas mija bez szczęścia, zaciera się możliwa radość z kontaktów z ludźmi. Przyszłość jest nieobecna i groźna: nie ma już nowych więzi uczuciowych, nowych planów ani pobudzającego ryzyka. Życie jest zakotwiczone w przeszłości.

Doświadczenie kliniczne naukowców z osobami pogrążonymi w żałobie przez śmierć lub rozłąkę z ukochaną istotą wykazało, że przebaczenie jest probierzem pozwalającym sprawdzić, czy rzeczywiście nastąpiło ostateczne oderwanie się od drogiej istoty. Po udzieleniu pomocy w rozpoznaniu zranienia, w uporządkowaniu świata emocjonalnego i odkryciu sensu zranienia, zaprasza się dana osobę na seans przebaczenia sobie samej, żeby ustąpiły w niej wszelkie ślady poczucia winy, i przebaczenia drogiej istocie, która odeszła, by usunąć resztę urazu spowodowanego rozłąką. W dynamice żałoby, przebaczenie stanowi doniosły i decydujący etap. To ono przygotowuje duszę do kolejnego etapu spuścizny, w którym osoba pogrążona w żałobie odzyskuje wszystko, co kochała w drugiej.

Zemścić się

Życie bez przebaczenia nie przynosi więc żadnych korzyści. A jak jest z zemstą? Czy otwiera ona lepsze perspektywy? Zemsta jest instynktowną, najbardziej spontaniczną odpowiedzią na zniewagę. Tymczasem J.M. Pohier twierdzi, że szukanie zrównoważenia swego własnego cierpienia przez zadawanie go winowajcy, to przypisywanie cierpieniu magicznej skuteczności, której ono wcale nie posiada. Bez wątpienia, widok winowajcy upokorzonego i cierpiącego sprawia mszczącemu się narcystyczną radość. Przynosi chwilową ulgę w osobistym cierpieniu i upokorzeniu. Daje znieważonemu poczucie, że nie jest już odosobniony w nieszczęściu. Ale za jaką cenę? Jest to krótka satysfakcja bez zapowiedzi prawdziwego rozwoju czy nawiązania więzi z innymi.

Zemsta jest rodzajem instynktownej sprawiedliwości wywodzącej się z pierwotnych pokładów nieświadomości. Dąży do przywrócenia równości polegającej na wzajemnym zadawaniu sobie cierpienia. W tradycji judaistycznej sławne prawo odwetu oko za oko, ząb za ząb miało na celu regulowanie zemsty. Chciało ono osłabić zapowiedź Lameka, potomka Kaina, który ogłosił swoim żonom: Zabiłem ja męża – za zranienie mnie, a dziecko – za siniec! Jeśli Kain miał być pomszczony siedmiokroć, to Lamek siedemdziesiąt i siedmiokroć! (Rdz 4,23-24). Instynkt zemsty oślepia tego, kto mu ulega. Jak więc można określić dokładną miarę cierpienia, by zadać sprawcy jego równowartość? Zaiste, znieważający i znieważony angażują się w eskalację bez końca, gdzie coraz trudniejsze się staje osądzenie, czy ciosy są równej miary. Jak klasyczny przykład wendety korsykańskiej – gdzie morderstwa niewinnych przechodzą z pokolenia na pokolenie – tak wendety z codziennego życia ludzi, mimo, że są mniej krwawe, pozostawiają jednak bardzo szkodliwe skutki dla stosunków międzyludzkich.

Odpłacanie pięknym za nadobne wprowadza ofiarę i oprawcę w dialektykę powtarzającego się odwetu. W tańcu zemsty jest się bardziej prowadzonym niż prowadzącym. Jak bezwolny mim, osoba ulega posunięciom złoczyńcy i jest prowadzona do odpowiadania czynami równie haniebnymi. Obsesja rewanżu zamyka człowieka w spirali przemocy. Jedynie przebaczenie może rozerwać ten piekielny krąg i stworzyć nowe zasady stosunków międzyludzkich.

Gdy powstaje atmosfera zemsty, zwykle zapomina się o jej destrukcyjnym działaniu na całe środowisko. Trzeba też podkreślić pierwszorzędne znaczenie postawy przebaczania u osób sprawujących jakąś władzę. Jeżeli poddadzą się uczuciom mściwości, można się spodziewać, że konflikt osiągnie olbrzymie i nie kontrolowane rozmiary u podwładnych. Satysfakcja, której dostarcza zemsta, jest krótkotrwała. Nie może ona zrównoważyć szkód, jakich dokonuje w relacjach międzyludzkich. Ponadto zemsta uruchamia cykle przemocy trudne do rozbicia. Obsesja odwetu nie przyczynia się w niczym do uzdrowienia rany znieważonego, wprost przeciwnie, rozjątrza ją. Z drugiej strony nie należy sądzić, że samo postanowienie, aby się nie mścić, oznacza już przebaczenie. Niemniej pozostaje ono pierwszym, ważnym i decydującym krokiem, żeby wejść na drogę przebaczenia.

Copyright 2015 - Bonifratrzy - Zakon Szpitalny św. Jana Bożego

realizacja: velummarketing.pl
do góry