Klasztor w Warszawie p.w. św. Ryszarda Pampuri

1. Ludzki rozwój

NA CZYM POLEGA LUDZKI ROZWÓJ ?

Na podstawie książki M. i M. Gajdów  ,,Rozwój. Jak współpracować z łaską?”

Człowiek jest istotą niezwykłą, bo żyje na styku świata ducha i materii. Jego ciało zbudowane jest z aminokwasów, podobnie jak ciało jaszczurki, motyla lub wieloryba. Poci się, odżywia i wydala, wypadają mu włosy, tyje lub chudnie, łamie sobie kości. Czasem ciało odczuwa ból, a innym razem czuje się dobrze, jednak od pewnego momentu starzeje się nieustannie, aż w końcu umiera i rozsypuje się na miliardy atomów. Gdyby zależało mu wyłącznie na tym, by się najeść, napić i zaspokoić instynkt przedłużania gatunku, biologia wystarczałaby do tego, by wytłumaczyć sens ludzkiej egzystencji. Jednak tak nie jest!

Istnieją dziwne miejsca, zwane galeriami sztuki, które człowiek wypełnił czymś, co nie ma żadnego zastosowania z punktu widzenia zwykłego zwierzęcia. Wytwarza on dźwięki, które nazwał muzyką. Buduje dziwne budowle, w których nikt nie mieszka, a przychodzi tam, by czynić coś, co nazwał modlitwą. Przede wszystkim jednak, niektóre osoby są gotowe oddać życie z miłości do nieprzyjaciół, a to zaprzecza instynktowi przetrwania. Ten absurdalny krok nie daje się wytłumaczyć teorią Darwina.

Ludzka osoba należy więc także do porządku nadprzyrodzonego, czyli ponadnaturalnego, do świata ducha, a wyraża się to przede wszystkim poprzez zdolność do miłości i wrażliwość na piękno. Tylko człowiek potrafi wzruszyć się do łez, czytając wiersz. Tylko człowiek, bez żadnego wyraźnego celu, wchodzi na wierzchołek jakiejś góry, albo może on całkowicie bezinteresownie obdarowywać drugiego sobą.

Fragment z Ewangelii według św. Mateusza (por. 13, 33) mówi o tym, że Królestwo Niebieskie podobne jest do kobiety, która włożyła zakwas w trzy miary mąki. Ewangeliczną przypowieść można odnieść do ludzkiej natury. Każdy człowiek posiada trzy sfery: ducha, psychikę i ciało. Każda z tych sfer jest ważna i wpływa na dwie pozostałe. Są one niczym trzy miary mąki – trzeba w nie włożyć zakwas, aby się wszystko zakwasiło. Dopiero wtedy będzie można wypiec chleb, który kogoś nakarmi. Tym ewangelicznym zakwasem jest łaska Boża, z którą można świadomie współpracować, podejmując pracę nad sobą.

Dlatego temat rozwoju, w ujęciu chrześcijańskim, dotyczy właśnie jej – tej tajemniczej siły, nieskończenie łagodnej, a zarazem stanowczej, niewidocznej, lecz wszędzie obecnej, która nieustannie pragnie popychać nas ku miłości. To ona wylewa się nad obficie, bez przemocy i autorytaryzmu, cierpliwie czeka na odpowiedź człowieka. Przyzywa, nie przymuszając: „Możesz, możesz, możesz… Więcej, wyżej, szerzej, głębiej… (por. Ef 3, 18). Możesz mieć udział w życiu Tego, od Którego wszystko pochodzi…”.

Łaska to nadprzyrodzone udzielanie się Boga człowiekowi.[1] To ona stoi u początków ludzkiego rozwoju. Jeśli człowiek chce się rozwijać, to dlatego, że już w nim ona zadziałała. Jego rozwój dokonuje się dzięki łasce i we współpracy z nią. Sam z siebie niczego nie może on uczynić. Zakwas pochodzi z zewnątrz. Nie prosiłby on o łaskę, gdyby ona wcześniej nie uzdolniła go do tego.

Duch, ciało i psychika wpływają na siebie i w jakimś sensie wzajemnie przenikają, nie mieszając się jednak ze sobą. Nie można pomylić porządków: co duchowe to duchowe, co fizyczne to fizyczne, co emocjonalne to emocjonalne. Jednak duchowe wyraża się w emocjonalności i w ciele. Cielesne ma wpływ

[1] Łaska to stan nadprzyrodzonej łączności z Bogiem. Jest to nadprzyrodzona udzielanie się Boga człowiekowi, jako stworzeniu rozumnemu i wolnemu, dzięki czemu człowiek już obecnie, w życiu doczesnym, choć w sposób ukryty i nieodczuwalny uczestniczy w życiu Boga Trójjedynego (zob. J 6, 57; Ef 2, 18) oraz ma zapewnione osiągnięcie zbawienia, czyli ostatecznego zjednoczenia z Bogiem w wieczności (zob. 1 Kor 13, 12). na emocjonalność i duchowość. Osobowość ma wpływ na to, jak funkcjonuje człowiek w świecie materialnym i jaką drogę rozwoju wewnętrznego podejmie. Duch, psychika i ciało nie są jednak równorzędne. Uznaje się prymat ducha, ponieważ to on czyni ludzką osobę kimś wyjątkowym na tym świecie: Nie bójcie się tych, którzy zabijają  ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle (Mt 10, 28).

Będąc istotą duchową, stworzoną z miłości i dla miłości, człowiek jest bardzo wrażliwy. Można go zranić słowem, można go także zranić brakiem słowa. A to jeszcze nie wszystko! Człowieka można zranić spojrzeniem lub nawet brakiem spojrzenia! To coś zupełnie wyjątkowego! Nie ma na tym świecie drugiej tak kruchej istoty. Gdybyśmy nie byli stworzeni do miłości, ewolucja już dawno wyzbyłaby się niepotrzebnej słabości, którą jest nasza nadwrażliwość.

Ponieważ życie nie kończy się wraz ze śmiercią ciała i wykracza poza to, co widzialne, życie wewnętrzne jest najistotniejsze dla rozwoju człowieka. Dlatego adekwatna dla osoby ludzkiej, a więc i w pełni skuteczna, może być tylko taka terapia, która uwzględnia duchowość.[1] Każde inne podejście, mniej lub bardziej, redukuje człowieka.

Współczesna nauka lekką ręką podpisuje deklarację, że łaska, o ile w ogóle istnieje, nie ma żadnego wpływu na badania i wyniki naukowe. Naukowym miałoby być wyłącznie to, co można zmierzyć. A jednak nawet dziedziny ścisłe, takie jak matematyka i fizyka, dochodzą w swym rozwoju do granic, w których rozróżnienie pomiędzy tym, co mierzalne a tym, co filozoficzne zaciera się. Jeśli tak się dzieje, o ileż bardziej psychologia powinna uwzględnić duchowość! Kto udowodnił, że duch i łaska nie istnieją? Założenie, że człowiek może osiągnąć pełną integrację i rozwój bez uwzględnienia duchowości, zakrawa na arogancję intelektualną, zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę doświadczenie wszystkich wielkich tradycji i kultur. To nie chrześcijanie mają się tłumaczyć z faktu, że w procesie rozwoju człowieka uwzględnia się działanie łaski i życie duchowe. To raczej ci, którzy redukują człowieka do poziomu biologii, powinni wykazać, na jakiej podstawie to czynią. Kto żyje w głębszym spokoju emocjonalnym: Europejczycy, zużywający tony używek, „znieczulaczy” i leków psychotropowych, czy ludy, które tak pochopnie nazywamy czasem „prymitywnymi”? Ciągle napotykamy na historie ludzkie, które dowodzą, że życie wewnętrzne wpływa na integrację emocjonalną. Nerwice, depresje, uzależnienia, kompulsje i zaburzenia psychiczne, na które cierpi wielu ludzi, wynika bardzo często z odrzucenia duchowego wymiaru życia.

Niedojrzałe postawy zdarzają się także po stronie ludzi religijnych. O ile, na szczęście, coraz rzadziej słyszy się stwierdzenia w rodzaju: „Masz depresję? Musisz więcej zaufać Panu Jezusowi, a wszystko się rozwiąże!”, to jednak ciągle wielu wierzących odnosi się nieufnie do psychologii, widząc w niej zagrożenie dla religii lub obawiając się, że praktyki terapeutyczne mogą sprowadzić na człowieka złego ducha. W niektórych środowiskach lęk przed diabłem jest tak wielki, że właściwie każde działanie terapeutyczne jest podejrzane. Zdarzają się nauczyciele, którzy zamiast głosić zwycięstwo Jezusa, koncentrują się ciągle na niebezpieczeństwach duchowych. Paradoksalnie dochodzą w ten sposób niemal do manicheizmu lub typowo pogańskiego myślenia magicznego w chrześcijańskim „opakowaniu”: wszechmocne zło miałoby czyhać wszędzie, a świadomy wybór człowieka – życie w łasce sakramentalnej, decyzja kroczenia za Jezusem –

[2] Określenie ,,terapeuta chrześcijański” jest w pełni uzasadnione. Jeśli jakiś terapeuta twierdzi, że jego światopogląd nie powinien mieć dla klienta znaczenia, musi wiedzieć, że sam ten fakt jest także wyrazem pewnego światopoglądu. Terapeuci chrześcijańscy mają własne podejście do procesu terapeutycznego, zarówno z perspektywy filozoficznej, jak i z perspektywy techniki leczenia. To podejście uwzględnia duchowość i działanie łaski. Takie rozumienie terapii stanowi podstawy chrześcijańskiej terapii integralnej. (ChTI). zdawałoby się mieć drugorzędne znaczenie. Niepokoi także fakt, że zjawiska dające się wytłumaczyć psychologicznie, uważa się czasem za duchowe (ponadnaturalne). Szkodzi to duchowości, która może zostać odrzucona przez kogoś, kto, mając wiedzę na temat zjawisk emocjonalnych, wszystko, co religijne, uzna „hurtem” za „nieoświecone”.

Za postawami pełnymi podejrzliwości stoi brak zrozumienia. Ojcowie pewnych gałęzi psychoterapii byli obojętni religijnie lub nawet znajdowali się w opozycji wobec Kościoła. Nie zmienia to jednak faktu, że niektóre ich osiągnięcia posunęły współczesną psychologię naprzód. Ktoś, kto błądzi filozoficznie lub nawet moralnie, może napotykać ziarna prawdy. Ignorowanie pewnych koncepcji Z. Freuda tylko dlatego, że nie był wierzącym katolikiem byłoby dziś absurdalne. Gdyby zamknąć się w granicach wyznaczanych przez nieufność, można byłoby się znaleźć na peryferiach nauki. Co nie znaczy, że należy bezkrytycznie przyjmować wszystko, na co napotyka się w różnych prądach psychoterapii!

W rzeczywistości człowiek nigdy nie staje w konflikcie pomiędzy teologią a psychologią. Jeśli ktoś znalazłby sprzeczność pomiędzy tymi dziedzinami, znaczyłoby to, że gdzieś popełniono błąd: w teologii lub w psychologii. Im dłużej pracuje się na styku tych dwóch dziedzin, tym bardziej zachwyca fakt, że prawda jest jedna. Można ją opisywać różnymi językami naukowymi, co nie zmienia stanu rzeczy, że ma się do czynienia z integralną wiedzą o człowieku.

Jest on jedyną istotą należącą jednocześnie do świata duchowego i materialnego. Z tego faktu wynika jego niepowtarzalne piękno i możliwości, ale także napięcie i trud istnienia. Im większy dar, tym więcej pracy trzeba włożyć, by go właściwie wykorzystać. Rozwój, o którym jest tu mowa, to jeden proces, obejmujący całego człowieka: ciało, ducha i psychikę. Człowiek został stworzony i nieustannie staje się. I zarazem ma on wpływ na to, kim się staje!

Przypisy:

[1] Łaska to stan nadprzyrodzonej łączności z Bogiem. Jest to nadprzyrodzona udzielanie się Boga człowiekowi, jako stworzeniu rozumnemu i wolnemu, dzięki czemu człowiek już obecnie, w życiu doczesnym, choć w sposób ukryty i nieodczuwalny uczestniczy w życiu Boga Trójjedynego (zob. J 6, 57; Ef 2, 18) oraz ma zapewnione osiągnięcie zbawienia, czyli ostatecznego zjednoczenia z Bogiem w wieczności (zob. 1 Kor 13, 12).

[2] Określenie ,,terapeuta chrześcijański” jest w pełni uzasadnione. Jeśli jakiś terapeuta twierdzi, że jego światopogląd nie powinien mieć dla klienta znaczenia, musi wiedzieć, że sam ten fakt jest także wyrazem pewnego światopoglądu. Terapeuci chrześcijańscy mają własne podejście do procesu terapeutycznego, zarówno z perspektywy filozoficznej, jak i z perspektywy techniki leczenia. To podejście uwzględnia duchowość i działanie łaski. Takie rozumienie terapii stanowi podstawy chrześcijańskiej terapii integralnej. (ChTI)

 

 

Copyright 2015 - Bonifratrzy - Zakon Szpitalny św. Jana Bożego

realizacja: velummarketing.pl
do góry