5. Człowiek jako wartość
CZŁOWIEK JAKO WARTOŚĆ
Często się słyszy, że ktoś „ma niskie poczucie wartości” i powinien nad nim popracować. Że dzięki terapii ktoś je sobie podniósł – a komuś ono spadło, np. po tym, jak nie zdał egzaminu. Czy jednak określenia te są poprawne? Czy poczucie wartości może rosnąć lub maleć? Otóż określenie „niskie lub wysokie poczucie własnej wartości” nie jest właściwe, podobnie jak nie można być mniej lub więcej w ciąży. Poczucie wartości to coś „zero–jedynkowego”: albo mam kontakt z własną wartością – ja prawdziwe, albo go nie mam wcale – ja fałszywe.
Ja fałszywe – ja prawdziwe
Za nieprawidłowe uważa się również określenie typu: „budowanie własnej wartości”. Owszem, jeśli ktoś funkcjonuje w obszarze ja fałszywego, to nie stykając się z własną wartością, musi ją niejako budować, ale ta konstrukcja jest tak krucha, jak kruchy jest dom budowany na piasku. Na niestabilnym podłożu można postawić nawet pałac lub bunkier – i tak niektórzy rzeczywiście funkcjonują – jednak nigdy nie będzie on miał trwałości ze względu na słabość fundamentu – ja fałszywe. Na poziomie ja prawdziwego nie potrzeba niczego budować – człowiek po prostu styka się z własną wartością. Z tego poziomu doświadcza, że jego wartość jest nieskończona, ponieważ wynika z samego aktu stwórczego Boga, który chciał go dla niego samego. Człowiek żyjący w świadomości tej prawdy nie potrzebuje nikomu udowadniać swojej wartości, bo jest nieustannie afirmowany od wewnątrz przez Miłość, która go stwarza.
Wartości człowieka nie można ani pomniejszyć ani powiększyć, nie potrzeba też nad nią pracować. Można mieć kontakt z własną wartością lub go nie mieć. Podobnie jak złoto jest złotem bez względu na to, czy znajduje się na palcu czy w błocie, tak człowiek może żyć, mając doświadczenie swego piękna i zgodnie z tym, do czego jest powołany. Może też zupełnie nie znać swej wartości, co często prowadzi do życia poniżej własnej godności. Jak nie zdoła się wyprodukować złota – należy je tylko odnaleźć, tak każdy człowiek posiadając w sobie bezcenny kruszec – ma go poznać.
Z punktu widzenia dostępu do własnej wartości, rozwój nie ma charakteru wzrostu liniowego, lecz polega na „przeskakiwaniu” z ja fałszywego na ja prawdziwe tak, jak z piasku na skałę, ze stopnia na kolejny stopień schodów. Zdarza się, że ktoś żyje wyłącznie w ja fałszywym i wyprowadzenie go na stały ląd trwa bardzo długo. Na początku ma się do czynienia z krótkimi przebłyskami kontaktu z rzeczywistością, trwającymi zaledwie sekundy lub minuty. Jeśli jednak człowiek jest zdeterminowany, zaczyna funkcjonować w ja prawdziwym coraz częściej. Wtedy ma pełen kontakt z własną wartością. Czasem udaje mu się utrzymać w tym stanie parę dni, tygodni czy miesięcy. Jednak trudności przychodzące z zewnątrz mogą go bardzo szybko „przerzucić” z powrotem na ja fałszywe. Jest ono bowiem odruchową fałszywą obronną tożsamością, która uruchamia się w momentach zagrożenia. Najczęściej jest to jakieś wydarzenie przywołujące zranienie z dzieciństwa i wywołujące odruchową reakcję ucieczki lub agresji. Czasem będzie to coś bardzo subtelnego: czyjś niewinny gest, skojarzenie, zapach unoszący się w powietrzu, a więc wrażenia działające niemal podprogowo, jednak prawie zawsze można to wyśledzić. Należy szczególnie być zainteresowanym analizowaniem takich właśnie chwil, bo to wokół nich powinna się koncentrować praca nad sobą. Rozwój prowadzi człowieka do odnalezienia swego prawdziwego ja, które trzeba wybrać i czasem niemal od początku budować na nim swoje życie. Tak więc ma się tu do czynienia z charakterystycznym „przeskakiwaniem”: ja fałszywe – ja prawdziwe: „albo to, albo to” – nie ma stanów pośrednich.
Afirmacja
Należy się także chwilę zastanowić nad zagadnieniem afirmacji. Jeśli wartość człowieka nie zależy od tego co zewnętrzne, to afirmacja nie buduje jego poczucia wartości. Wiadomo jednak, że człowiek, który nie był kochany, nie rozwija się prawidłowo. Jaka jest więc jej rola? Afirmacja stwarza warunki do tego, by człowiek mógł się zetknąć z własną wartością – i mógł powrócić do ja prawdziwego – jednak sama w sobie tego nie zapewnia. Afirmacja obniża lęk i dlatego człowiek może łatwiej porzucić mechanizmy obronne. Im młodszy człowiek, tym afirmacja spełnia ważniejszą rolę, dlatego dzieci są tak bardzo wrażliwe na jej brak. Afirmacja sprawia, że człowiek czuje się przez chwilę lepiej, stwarza się więc dobry klimat do podjęcia pracy nad sobą. Powrót do ja prawdziwego jest jednak zawsze związany z wysiłkiem.[1]
Widzi się czasem ludzi, którzy doświadczają ogromnego dobra ze strony innych i wiele razy słyszą o miłości. Są kochani przez otoczenie we właściwy i mądry sposób, a jednak ich stan się nie poprawia. Dzieje się tak właśnie dlatego, że afirmacja nie wykona za nich pracy wewnętrznej, związanej z odnajdywaniem ja prawdziwego.[2] Ona jedynie stwarza lepsze warunki do rozwoju, ale nie zastępuje pracy nad sobą, którą każdy człowiek musi podjąć sam.
Warto rozpoznawać prawdziwą naturę tego, co potocznie nazywa się „niskim poczuciem wartości”. Powiedziano, że człowiek, który nie ma kontaktu z własną wartością – czyli nie ma kontaktu z ja prawdziwym, stwarza sobie poprzez mechanizmy obronne fałszywą tożsamość, która ma imitować ja prawdziwe. Także ludzie są stworzeni do miłości i konsekwentny rozwój we współpracy z łaską doprowadzi ich do przebóstwienia. Skoro celem jest uczestnictwo w wewnętrznym życiu Boga, to i ja fałszywe będzie miało „boskie aspiracje”, ale realizować je będzie na swój fałszywy sposób.
Myśli się czasem, że osoba z ,,niskim poczuciem wartości” nie jest w stanie przeskoczyć przez umowną poprzeczkę, którą pokonuje większość ludzi. Chodzi tu o wirtualną „średnią krajową” wyglądu, wykształcenia, umiejętności interpersonalnych i innych ludzkich zdolności. Zdawać by się mogło, że wystarczy taką osobę odpowiednio „podeprzeć”, żeby w końcu przez tę poprzeczkę przeskoczyła i wtedy jej problem zniknie. A jednak szybko okazuje się, że po osiągnięciu tego, od czego miało rzekomo zależeć jej dobre samopoczucie, prędko wraca do narzekania. Dobry nastrój utrzymuje się przez krótką chwilę. Ten fakt świadczy o tym, że osoby z tak zwanym ,,niskim poczuciem wartości”, mają w rzeczywistości problem polegający na tym, że chcą być niczym Bóg. A ponieważ im się to nie udaje, wpadają we frustrację i wycofują się z wielu działań i relacji z innymi ludźmi. Jeśli, np. zdarza się komuś spotkać bardzo elegancką kobietę, która uważa, że jest brzydka i ciągle chce coś poprawiać w swoim wyglądzie lub kogoś, kto zrobił kilka fakultetów i nadal uważa, że nic nie potrafi, to taka osoba z tzw. ,,niskim poczuciem wartości” nigdy nie będzie z siebie zadowolona, nawet jeśli osiągnie wyniki na obiektywnie ponadprzeciętnym poziomie.
[1] Przykład kobiety w wieku dwudziestu pięciu lat, która skarżyła się, że otoczenie – znajomi, wspólnota, rodzina, że jej nie rozumieją i nie odpowiadają na jej potrzeby i oczekiwania. Była ona wyjątkowo otyła i uzależniona od jedzenia, jednak nigdy nie poruszyła tego tematu. Problemem byli inni ludzie. Po dłuższej rozmowie, okazało się, że jej pretensje nie mają racjonalnych podstaw. To, co wywoływało w niej ogromne poruszenie emocjonalne i sprzeciw, było dla zewnętrznego obserwatora czymś całkiem błahym. Oczywiście, nie powiedziano jej tego, bo prawdopodobnie byłoby to ostatnie spotkanie. Mając świadomość, że nikt nie wybiera sobie swego zranienia, okazywano jej wiele ciepła i szacunku. W takiej pełnej zrozumienia atmosferze odbyło się kilka spotkań. Gdy jednak bardzo delikatnie terapeuta zaczął wskazywać kobiecie, że być może miałaby nad czym popracować, zareagowała bardzo nerwowo i więcej nie pojawiła się w gabinecie, stwierdzając, że jest nierozumiana.
[2] W porządku teologicznym tak się również wyraża szacunek Boga do wolności człowieka: Jeśli chcesz, pójdź za Mną. Łaska potrzebuje naszego ,,Tak” na każdym etapie rozwoju.