4. Ja fałszywe
JA FAŁSZYWE
Po grzechu pierworodnym wszyscy ludzie znajdują się w swoistym nieporządku, polegającym na oderwaniu od Miłości. Nawet jeśli miało się najwspanialszych rodziców, to nie potrafili oni kochać tak, jak kocha Bóg. Wszyscy rodzice popełniają wobec swych dzieci mniejsze lub większe błędy, choćby nieświadomie, i nie ze złej woli, to jednak je ranią. Od urodzenia nikt nie jest kochany przez ludzi na miarę potrzeb jego serca. Co musi czuć mała dziewczynka, która dowiaduje się, że tata odszedł do innej pani? Co musi czuć chłopiec molestowany przez własną matkę? Co czuje dziecko, gdy na oczach wszystkich sąsiadów musi przyprowadzić pijanego rodzica do domu? Co przeżywa dziecko bite lub kochane warunkowo: za coś lub po coś, które nie usłyszy nigdy słów pełnych miłości? Co musi przeżywać dziecko wyśmiane przy całej klasie lub odrzucone przez rówieśników? Co czuje dziecko, gdy ma wrażenie, że jest mniej kochane lub gorzej traktowane przez rodziców niż pozostałe rodzeństwo? Może nie przeżyło się w swoim dzieciństwie takich dramatów jak alkoholizm, rozwód rodziców, przemoc fizyczna czy molestowanie, ale nawet drobna sprzeczka rodziców potężnie potrafi zaburzyć poczucie bezpieczeństwa. Wystarczy sobie wyobrazić, co by się poczuło, gdyby nagle okazało się, że jedność Trójcy Świętej się rozpada? Jak bardzo zachwiałoby to światem człowieka, gdyby się on dowiedział, że Bóg nie jest miłością, że jest egocentryczny i podzielony? A tak właśnie czuje się dziecko, gdy dwie najbliższe mu osoby zaczynają ze sobą walczyć.
Każdy człowiek musiał sobie jakoś radzić w niekorzystnych warunkach, w jakich się znalazł. Stworzeni z miłości i dla miłości wszyscy ludzie napotykali rzeczywistość odbiegającą od świata idealnego. Aby przetrwać, dziecko musi wytworzyć specyficzny mechanizm obronny, polegający na „niewidzeniu” tego, co się dzieje. Dziecko zaczyna zachowywać się w charakterystyczny sposób, przybiera określone strategie i zaczyna funkcjonować na odruchu emocjonalnym, pozwalającym mu przeżyć. W skrajnej sytuacji dziecko mogłoby przestać się rozwijać lub nawet umrzeć, gdyby nie wytworzyło mechanizmu obronnego. Na początku jest więc on czymś niezbędnym, ratującym życie, jednak w wieku dorosłym zaczyna przeszkadzać i prowadzi do negatywnych konsekwencji. To, co kiedyś pozwalało się ukryć, staje się więzieniem, z którego bardzo trudno się wydostać. Mechanizmy obronne nabyte w dzieciństwie i wynikające z nich, specyficzne obronne funkcjonowanie emocjonalne, intelektualne i społeczne człowieka, nazywa się ,,ja fałszywym”.
A więc ja fałszywe to fałszywa tożsamość człowieka, uniemożliwiająca mu wchodzenie w owocną relację z samym sobą, bliźnimi i bogiem. Tworzą ją mechanizmy obronne nabyte w dzieciństwie. „Życie na ja fałszywym” to specyficzne obronne funkcjonowanie emocjonalne, intelektualne i społeczne człowieka, czego konsekwencją jest mniejszy lub większy brak kontaktu z rzeczywistością – zawężenie świadomości. Natomiast ja prawdziwe to prawdziwa tożsamość osoby, umożliwiająca miłość do samego siebie, bliźnich i boga. „Życie w ja prawdziwym” jest życiem w prawdzie, w pełnej wolności, w kontakcie z własną wartością i rzeczywistością – poszerzanie świadomości.
Każdy człowiek na początku swojej drogi w niniejszym lub większym stopniu funkcjonuje w ja fałszywym, którego korzenie sięgają bardzo głęboko, do samych początków życia, być może nawet do okresu płodowego, bo i wtedy dziecko jest narażone na stres i odrzucenie. Ja fałszywe staje się więc codziennym sposobem funkcjonowania do momentu, gdy osoba nie podejmie świadomego rozwoju. Jeśli ktoś nie decyduje się na pracę nad sobą, dzieje się rzecz najgorsza z możliwych: człowiek utożsamia się z ja fałszywym, nie zdając sobie sprawy z tego, że ma do czynienia z pakietem mechanizmów obronnych, które powstały w dzieciństwie. Ja fałszywe staje się fałszywą tożsamością. W ten sposób żyje w całkowitym oderwaniu od siebie samego, w świecie nierzeczywistym – jego uczucia, myśli, wybory pochodzą z czegoś, co w rzeczywistości nie istnieje, jest tylko strategią obrony. Wiele osób, a w cywilizacji zachodniej zdecydowana większość, żyje w swoistej nieprzytomności. Nie mając dostępu do samych siebie, żyjąc w ja fałszywym, nie mają także dostępu do drugiego człowieka, a także do Boga, takiego, jakim On jest. Oto dramat człowieka po grzechu pierworodnym. Używając języka psychologii, można powiedzieć: oto istotna przyczyna neurotyczności!
Wszystkie mechanizmy ja fałszywego można podsumować jednym zdaniem: Taki, jaki jestem, nie zasługuję na miłość i w związku z tym potrzebuję się ukryć. Ja fałszywe sprawia, że człowiek ukrywa się przed Bogiem i innymi ludźmi, podstawowym zaś uczuciem, jakie mu towarzyszy, jest wstyd. To on sprawia, że człowiek przybiera najróżniejsze strategie: jeden będzie unikał ludzi, inny będzie gwiazdą towarzystwa. To, że pierwszy nie wychodzi z domu i być może powiedziałby o sobie, że jest nieśmiały, a drugi żartuje i wszędzie go widać, nie ma zupełnie znaczenia. W obydwu przypadkach motywacją do przyjmowania określonej pozy jest brak akceptacji siebie samego i wynikająca z tego próba ukrycia się. Obaj znajdują się we władzy ja fałszywego, które staje się potężną siłą determinującą sposób funkcjonowania.
Gdy zwierzęta się boją, uciekają lub atakują. Identycznie zachowują się ludzie, gdy odczuwają lęk. Jedni wycofują się w swój świat i próbują za wszelką cenę go ocalić. Będzie to świat ograniczony zewnętrznie – niejednokrotnie do własnego fotela i telewizora, czasem do pasji, np. działki, sportu lub nawet religijności, która może dawać pozory życia, lecz w rzeczywistości jest formą ucieczki. Do ukrywania się świetnie nadaje się też alkohol i inne środki odurzające. Ja fałszywe kształtuje także ograniczony świat wewnętrzny: sposób myślenia, poglądy i postawy intelektualne pełne lęku wobec odmienności. Człowiek ogranicza się do „jedynie słusznego sposobu myślenia”, tworzy swoistą „sektę intelektualną” w głowie, a wszystko po to, aby się ukryć przed drugim człowiekiem. Ja fałszywe wprowadza intelekt do świata fantazji – człowiek więcej zmyśla, niż przebywa w rzeczywistych relacjach i wydarzeniach. Inną reakcją na lęk jest agresja.[1] Człowiek zachowujący się agresywnie i stosujący przemoc, np. emocjonalną, słowną lub fizyczną – boi się. Za każdym więc własnym agresywnym zachowaniem człowieka kryje się lęk. Atakuje ten, kto się boi. Duży i silny pies nie musi nawet szczekać. Wystraszony mały kundelek może ci poszarpać nogawkę.[2]
Ludzie przyjmują dwa skrajnie odmienne modele mechanizmów obronnych, choć u ich podstaw leży porównywalne zranienie. Podobnie jak istnieje pozytyw i negatyw zdjęcia, które są ciągle tym samym obrazem, tak są dwa rodzaje postaw i zachowań: wersja smutna i wesoła, wywodzących się z ja fałszywego.[3]
Pierwsza: to życie w izolacji od innych, w poczuciu bezwartościowości i przekonaniu, że się jest „nie takim”: nieatrakcyjnym, nieinteligentnym, bez perspektyw, nikomu niepotrzebnym itp. Tę odmianę nazywa się „smutną”, bo smutek i obniżony nastrój wysuwają się tu na pierwszy plan. Osoba w tej wersji ja fałszywego nie podejmuje żadnych wyzwań i relacji, bojąc się odrzucenia. Jest przekonana, że nic jej w życiu nie wyjdzie, w sumie nikt jej nie lubi.
Druga: wersja jest dla odmiany wesoła, jednak nie radosna, bo choć człowiek sprawia wrażenie szczęśliwego, jego „wesołe” zachowanie jest wynikiem działania mechanizmów obronnych. W tym wariancie człowiek może prezentować dużą przebojowość, jest często hałaśliwą duszą towarzystwa, nierzadko osiąga sukcesy, np. w polityce, kulturze, mediach, biznesie, a nawet w strukturach kościelnych, jednak, podobnie jak w wersji smutnej, nie akceptuje samego siebie. To właśnie nieświadome odrzucanie siebie staje się motorem wszelkich działań, którymi ja fałszywe próbuje udowodnić swoje znaczenie i wartość. Osoby takie robią czasem karierę i stają się tak zwanymi celebrytami. „Smutne ja fałszywe” jest mniej przyjemne i przez to, paradoksalnie, daje większą szansę na zmianę niż „wersja wesoła”. Człowiek odnoszący sukcesy może nie zauważyć, że tkwi całymi latami w pułapce.[4]
Mechanizmy obronne uniemożliwiają prawdziwe miłowanie. Ja fałszywe może najwyżej podrabiać miłość, jeśli więc człowiek pozostanie na jego poziomie, będzie zdolny do lepszej lub gorszej imitacji. Prawdziwa miłość jest całkowicie bezwarunkowa, podczas gdy z poziomu ja fałszywego mamy do czynienia z jej infantylną formą pod postacią transakcji handlowej. Tak więc ja fałszywe kocha „za coś” lub „po coś” – wyłącznie do momentu, w którym odnosi subiektywną, egocentryczną korzyść. Ma się więc do czynienia z podróbkami miłości w postaci „uwieszania się” na kimś. Z tej wersji ja fałszywego pochodzi chorobliwa, często sięgająca paranoi zazdrość lub w formie wiecznego kupowania czyjegoś afektu – z tej wersji z kolei będzie pochodzić brak asertywności, swoiste emocjonalne prostytuowanie się: byle tylko mnie kochali. Gdy ja fałszywe ma przekroczyć siebie i wejść w miłość prawdziwą, która nigdy nie jest pozbawiona elementu ofiary, wycofuje się i zamyka, uciekając w izolację.
[1] Należy odróżnić uczucie gniewu od agresji. Gniew sam w sobie jest obojętnym moralnie i pożytecznym uczuciem. Przeżywany w sposób nieuporządkowany może prowadzić do agresji, przez którą rozumie się moralnie naganne działanie niosące krzywdę sobie lub drugiemu.
[2] Najczęściej zdarza się kombinacja tych dwóch postaw: wycofanie wraz z agresją. Oto przykład mężczyzny, który był ponadprzeciętnie zaangażowanym politycznie i religijnie człowiekiem. Od dawna zaciekle angażował się w obronę „wartości” i był znanym działaczem katolickim. O pomoc prosił niechętnie, przysłany przez żonę, która zagroziła mu separacją, jeśli nie podejmie leczenia. Okazało się, że od lat miewał ataki paniki, a także epizody depresji. Najgorsza jednak okazała się przemoc, jaką stosował wobec najbliższych. Nierzadko zdarzało mu się bić dzieci, które traktował w sposób bardzo wymagający. W napadzie szalu posuwał się także do stosowania przemocy słownej i fizycznej wobec żony. To wszystko było przez niego skrzętnie ukrywane, bo nie pasowało do wizerunku, który zbudował w swoim środowisku. Gdy miarka się przebrała i żona zagroziła odejściem (a więc skandalem), zdecydował się przyjść i niechętnie przyznał się do swoich problemów.
Okazało się, że za jego zachowaniem stoi dzieciństwo, w którym doświadczał ogromnego wstydu i lęku. Mieszkał z rodzicami w małej wsi, a jego ojciec był powszechnie znanym pijakiem i awanturnikiem. Wraz z matką i rodzeństwem wiele razy uciekał on z domu. Ojciec bił go i nie dawał żadnego wsparcia. Mężczyzna opowiadał, że będąc dorastającym chłopakiem, postanowił sobie, że nigdy nie będzie taki, jak jego ojciec. Gorzki paradoks polegał na tym, że niemal dokładnie powielał schemat rodzinny z tą tylko różnicą, że był zagorzałym abstynentem. Wstyd i lęk pojawiały się w nim z dużą intensywnością, a uczuć tych w sobie nie akceptował i robił wszystko, by się ich pozbyć.
Przed nim rysowała się długa droga terapii i rozwoju duchowego, którą zdecydował się podjąć. Jego zmiana dokonywała się w bólu i łzach (dosłownie, po raz pierwszy w dorosłym życiu zaczął płakać), a wyrażała się stopniowo coraz większą łagodnością wobec samego siebie, „świata” oraz bliskich. Ataki lęku i depresji minęły, mężczyzna porzucił także działalność polityczną, uznając, że partia, w której był zaangażowany, w dużej mierze składa się z ludzi podobnych mu – wystraszonych i agresywnych.
[3] Ten schemat pozwala zrozumieć pewną ogólną zasadę, jednak jest pewnym uproszczeniem. W rzeczywistości zdarza się najczęściej swego rodzaju ,,pomieszanie” wersji smutnej i wesołej ja fałszywego.
[4] Nie potrzeba wyjątkowo wprawnego oka, by zauważyć zachowania niektórych polityków, dziennikarzy, estradowców czy nawet ludzi Kościoła, wskazujące na ich głębokie kompleksy, pokrywane maską niezwykle efektownego zachowania. Cena, jaką muszą zapłacić za utrzymywanie tak luksusowego ja fałszywego jest bardzo wysoka, ale nie dostrzeżemy tego przed kamerami. Ich „wyluzowane” zachowania przykrywają obawę odrzucenia. Uważny obserwator zauważy jednak agresję, która raz na jakiś czas „wymyka się” takim celebrytom. To smutne patrzeć, jak wieczorami jedno ja fałszywe robi talk-show z drugim ja fałszywym dla setek tysięcy innych ja fałszywych, marzących o lepszym życiu…