24. Miłość do Boga – modlitwa
Modlitwa jest najistotniejszym działaniem, jakie człowiek może podjąć w swoim życiu, aby wyzwolić się z ja fałszywego. Poprzez modlitwę dociera on do Źródła Życia, które się nie wyczerpuje – i co najważniejsze – istnieje w nim, a więc jest niezależne od okoliczności zewnętrznych. Modlitwa jest przyjmowaniem życia. Jest oddechem, który człowiek czerpie od wewnątrz; to ona sprawia, że odzyskuje on suwerenność i nie musi już nikogo błagać o odrobinę uwagi lub afektu. Modlitwa przywraca mu wewnętrzną wolność, bo przestaje się on bać, doświadczając życia w sobie samym. Dzięki niej miłość zaczyna być możliwa.
Opancerzony krab
Zraniony człowiek przypomina kraba obudowanego pancerzem ja fałszywego. Pancerz skorupiaka to niezbędny do życia szkielet zewnętrzny, na nim opiera się całe jego ciało. Nikt o zdrowych zmysłach nie zrezygnuje z takiego pancerza, nie mając nic w zamian. Aby człowiek mógł odrzucić mechanizmy obronne, musi najpierw wytworzyć szkielet wewnętrzny. Właśnie modlitwa buduje w nim kościec, umożliwiający odpadnięcie pancerza mechanizmów obronnych. Kto nie doświadczy prawdziwego, innego życia w sobie, nie zrezygnuje z jego pozorów, ponieważ lęk jest zbyt silny.[1] Na czym zatem polega jej istota?
Dużo do myślenia na temat modlitwy powinny dać znamienne słowa z Listu Św. Jakuba: Skąd się biorą wojny i skąd kłótnie między wami? Nie skądinąd, tylko z waszych żądz, które walczą w członkach waszych. Pożądacie, a nie macie, żywicie morderczą zazdrość, a nie możecie osiągnąć. Prowadzicie walki i kłótnie, a nic nie posiadacie, gdyż się nie modlicie. Modlicie się, a nie otrzymujecie, bo się źle modlicie, starając się jedynie o zaspokojenie swych żądz (Jk 4, 1-4). Warto postawić następujące pytanie: czy człowiek modli się dobrze – a nawet więcej – czy tę czynność, którą od czasu do czasu podejmuje z pobudek religijnych, w ogóle można nazwać modlitwą? Oczywiście, należy mieć szacunek do każdego gestu religijnego. Jednak życie wewnętrzne podlega rozwojowi. Podobnie jak stosuje się pojęcia: prawdziwe ja i prawdziwe myślenie, to analogicznie można wprowadzić pojęcie modlitwy prawdziwej.
Modlitwa niezwykle przyspiesza proces zdrowienia oraz integracji emocjonalnej człowieka, gdy jest ona wyłącznie modlitwą prawdziwą, której uczył Jezus, a nie religijnym rytuałem odprawianym byle jak, mechanicznie, w pośpiechu i bez zaangażowania wewnętrznego; z przyzwyczajenia, ze strachu lub z innych, nawet skądinąd szlachetnych, pobudek, np. narodowościowych lub społeczno-politycznych. Jezus nauczał, że modlitwa powinna odbywać się w Duchu i prawdzie. Tylko taka modlitwa otwiera człowieka na Obecność Boga i umożliwia mu stopniowe wchodzenie w życie nadprzyrodzone. Czym zatem jest prawdziwa modlitwa i jakie ma cechy? Co to znaczy modlić się dobrze?
- Prawdziwa modlitwa podejmowana jest z miłości
Nie ma innego ważniejszego powodu do podjęcia modlitwy niż miłość Tego, ku Któremu zwraca się człowiek. Modlitwa nie jest techniką mającą pomóc mu w trudnościach emocjonalnych lub życiowych. Nie jest także przebłaganiem Boga o to, by zaczął sprzyjać jego planom i pomysłom na życie. Modlitwa jest przyjmowaniem Jego Życia. A więc modli się on, bo Go kocha i chce kochać jeszcze bardziej.
Nie jest ważne, co człowiek czuje lub jak się czuje podczas modlitwy. Nie istotne jest to, czy modlitwa mu ,,wychodzi”. Gdy kocha, przestaje być ważny dla siebie, a chce jedynie dobra Tego, Którego kocha. Modlitwa zaczyna go stopniowo uwalniać od samego siebie. Dzieje się to również poprzez trudności, jakich doświadcza podczas modlitwy. Nieocenianie swojej modlitwy pod kątem jej skuteczności, efektywności lub jakości jest tutaj kluczowe. Gdy znika jego ego, modlitwa staje się w pełni bezinteresowna i prosta.
Modlitwa prowadzi człowieka do pełnej akceptacji sposobów działania i objawiania się Boga w jego życiu. Nie chodzi o to, aby coś uzyskać od Boga, lecz o to, by dośsiadczyć Boga. Modląc się, chce on wyrazić Bogu wdzięczność za łaskę nadprzyrodzoną, którą otrzymał. Już sam fakt, że Go szuka, świadczy o tym, że On go odnalazł!
- Prawdziwa modlitwa jest szczera i nie potrzebuje wielomówstwa
Szczerość jest podstawą modlitwy. Gdy się modlisz, nie staraj się być kimś innym niż w rzeczywistości jesteś. Modlitwa potrzebuje prawdy. Jeśli np. czujesz lęk, nie powinieneś udawać, że ufasz; jeśli nie rozumiesz tego, co się dzieje w twoim życiu i czujesz ból, masz prawo wylać swoje serce przed Bogiem.
Niektórzy ludzie, podejmując modlitwę, zaczynają się dziwnie zachowywać: zmieniają styl na patetyczny, używają słów wychodzących z użycia, przyjmują nienaturalny tembr głosu. Można odnieść wrażenie, że grają jakąś rolę, bo zachowują się sztucznie. Podczas modlitwy trzeba być sobą, a nie takim, jakim się myśli, że chce nas widzieć Bóg. Lepiej spierać się z Bogiem niż udawać posłuszeństwo.
Bóg wie, czego człowiekowi potrzeba, wcześniej nim Go poprosi, dlatego nie musi on Mu nic tłumaczyć. Zdolności krasomówcze nie są potrzebne do tego, by się dobrze modlić. Przepiękne modlitwy napisane przez innych mogą pomóc, ale twoje proste słowa są najlepsze. Dlaczego? Bo są twoje!
- Prawdziwa modlitwa skierowana jest do wewnątrz
W modlitwie nie poszukuje się Boga na zewnątrz siebie, lecz wchodzi się do swego wnętrza, ponieważ On przebywa w głębinach serca człowieka. Milczenie wewnętrzne i zewnętrzne staje się więc warunkiem wstępnym oraz drogą modlitwy. Jedno słowo wypowiedział Ojciec Przedwieczny, którym jest Jego Syn i to Słowo wypowiada nieustannie w wieczystym milczeniu; w milczeniu też powinna słuchać Go dusza – powie wielki nauczyciel modlitwy, św. Jan od Krzyża.
Rytuały i obrzędy religijne są ustanowione po to, aby wprowadzać osobę ludzką „do wewnątrz”, gdzie można odnajdywać Obecność Bożą. Jeśli temu nie służą, to dlatego, że są źle sprawowane lub źle przeżywane. Stają się wtedy bezużyteczne, a nawet niekiedy szkodliwe. Bóg jest bliżej człowieka niż się jemu może wydawać: w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy. Rozwój modlitwy prowadzi więc ku nieustannemu obcowaniu z Osobową Miłością żyjącą w ludzkim wnętrzu.
- Modlitwa prawdziwa angażuje serce
Aby modlitwa była prawdziwa, nie może stać się drzemką, relaksem lub marzeniem. Modlitwa pozostaje walką o to, aby utrzymać serce przy Bogu. Zakłada postawę czujności, która wyraża się także w pełnej szacunku postawie zewnętrznej. Czasem można się modlić ciałem i wargami, umysłem odchodząc gdzieś bardzo daleko. Roztargnienia, jakich doświadcza się podczas modlitwy, spełniają dwa ważne zadania. Po pierwsze, pokazują słabość osoby i przez to mogą czynić ją pokorną i prostą. Poza tym wskazują, które obszary jej wnętrza są jeszcze ciągle nieuporządkowane, czym będzie się można zająć poza czasem modlitwy. Jedyne, co można uczynić, gdy człowiek się modli, to pokornie i bez napięcia powrócić do Bożej Obecności. Większość ludzi porzuca modlitwę właśnie dlatego, że nie są w stanie znieść samych siebie.
Modlitwa wymaga ukierunkowania całego życia w wymiar nadprzyrodzony – wewnętrzny. Czasem oznacza to podjęcie radykalnych decyzji i zmian. Dopóki tego nie uczyni się, np. wyłączając telewizor, wchodząc w ciszę i milczenie, unikając życia w pośpiechu, modlitwa będzie zaledwie dodatkiem do życia, podczas gdy ma stać się Życiem.
- Techniką prawdziwej modlitwy jest wierność
Do tego, aby się modlić, „chęć” jest niepotrzebna. Modlitwa wymaga decyzji, będącej wyrazem ludzkiego wyboru. Gdy modli się osoba pomimo jej niechęci, zmęczenia lub rozbiegania, potwierdza po raz kolejny: Tak, chcę Twego Życia. Bóg człowieka nie zmienia bez jego udziału. Wierność jest zatem podstawową techniką jego modlitwy. O wiele bardziej liczy się to, co się czyni, niż to, co się deklaruje – miłość to konkret. Chcąc się modlić, określa on, ile czasu ma trwać jego codzienna modlitwa, jaką formę ma przybrać – czy będzie to, np. chwila czytania Pisma Świętego, refleksja, brewiarz, modlitwa wewnętrzna, głośna czy spontaniczna, różaniec itp., i o której godzinie będzie się ona odbywać. Dobrze jest także ustalić stałe miejsce dla swojej modlitwy oraz postawę ciała podczas jej trwania. To wszystko, co się ustali, stanie się odtąd przedmiotem wierności, przez którą wyraża się wierność Samemu Bogu. Co jakiś czas, np. co rok lub dłużej, warto zastanowić się, czy nie zmienić czegoś we własnej regule modlitewnej.
- Prawdziwa modlitwa opiera się na Słowie Bożym: ze Słowa się rodzi i do Słowa prowadzi
Choć nie ma dwóch takich samych ludzi na świecie i każdy prowadzony jest własną drogą, trzeba jednak zabezpieczyć się przed subiektywizmem w życiu wewnętrznym, czytając dzieła ludzi, którzy byli pionierami na drodze modlitwy. Opierając swoją modlitwę o Słowo Boże i zgłębiając literaturę duchową, można umieścić własne doświadczenie w Tradycji Kościoła.
- Prawdziwa modlitwa podlega rozwojowi
Prawdziwa modlitwa stopniowo się upraszcza, stając się spotkaniem niewymagającym żadnych słów lub wyobrażeń. Każdy jest zaproszony do najprostszej modlitwy, którą Tradycja nazywa kontemplacją. Warto co jakiś czas zastanowić się, czy dotychczasowa forma modlitwy dalej człowieka karmi i czy nie dokonać jakichś zmian w sposobie modlenia się.
Modlitwa rozwija człowieka
Jeśli weźmie się pod uwagę tych siedem zasad, które zostały wymienione, okaże się, że niewielu ludzi modli się prawdziwie. To smutne, ponieważ modlitwa ma wpływ na rozwój człowieka w każdym wymiarze: duchowym, fizycznym i emocjonalnym. W psychologicznej literaturze naukowej można obecnie znaleźć wiele badań potwierdzających uzdrawiające właściwości modlitwy. Sam fakt modlenia się wpływa na integrację psychiczną człowieka. Zgadza się z tym wielu naukowców bez względu na ich światopogląd. Badania dowodzą, że szczególnie dobroczynny wpływ na psychikę człowieka ma kontemplacja – zwana w środowiskach niechrześcijańskich medytacją. Człowiek, praktykujący codziennie modlitwę kontemplacyjną, staje się mniej neurotyczny – coraz mniej skoncentrowany na sobie i wolny wewnętrznie – doświadcza mniej lęków, nawiązuje owocniejsze relacje, jest bardziej wyrozumiały i łagodny, trzeźwiej ocenia rzeczywistość i wydajniej pracuje. Do tego dochodzi, dająca się zweryfikować medycznie, poprawa takich parametrów, jak choćby ciśnienie tętnicze krwi, odporność komórkowa, współczynniki biochemiczne. Człowiek medytujący regularnie jest po prostu zdrowszy! Dlaczego tak się dzieje?
Pomijając uzasadnienia teologiczne i pozostając wyłącznie w porządku naturalnym – psychologicznym, bardzo łatwo można to wytłumaczyć. Człowiek, który podejmuje kontemplację – medytację, odsuwa wszelkie myśli i wyobrażenia, i w ten sposób jego umysł staje się całkowicie wolny od schematów i mechanizmów obronnych oraz intelektualnych ścieżek, wydeptywanych od dzieciństwa przez ja fałszywe. Wielu ludzi, i to niekoniecznie chrześcijan, doświadcza uzdrawiającego działania medytacji, ponieważ kieruje ona ich świadomość ku obszarowi ja prawdziwego. Ludzie modlący się regularnie, zyskują wspomniane wyżej korzyści z samego już tylko porządku naturalnego![2]
Dla chrześcijan ten fakt nie jest zaskoczeniem. Katolik nie musi szukać „po omacku”, ponieważ ma szczęście doświadczać objawienia w osobie Jezusa. On zapowiedział, że razem z Ojcem będzie zamieszkiwał we wnętrzu człowieka. Modląc się, nie uprawia ćwiczenia na koncentrację, nie wchodzi w pustkę, lecz w komunię. Widzi więc w kontemplacji przede wszystkim wartość nadprzyrodzoną, wynikającą z faktu, że modląc się podejmuje współpracę z łaską. Wtedy może się w nim dokonywać tajemnicza wymiana, swoista „transplantacja serca”. Nie chodzi tu o poprawę jego życia, lecz o coś radykalnie nowego, dlatego zaskakującego. Dzieje się to pozaintelektualnie, w ciemności wiary, kiedy ludzki umysł jest niejako wyłączony. Doświadcza on wtedy tego, o czym mówi Katechizm Kościoła Katolickiego: Szukajcie czytając, a znajdziecie rozmyślając; pukajcie modląc się, a będzie wam otworzone przez kontemplację.[3]
[1] Monika i Marcin Gajdowie, jako terapeuci, zaobserwowali, że jeśli pacjent podejmie modlitwę, a zwłaszcza modlitwę kontemplacyjną, jego terapia przebiega znacznie szybciej. Jednak bardzo często to, co ludzie uważają za modlitwę, nie jest nią rzeczywiście. Choć rozmówcy w gabinecie bywają bardzo religijni i sami o sobie powiedzieliby z pewnością, że się modlą, jednak z ich punktu widzenia ich praktyki religijne nie spełniają kryteriów „prawdziwej modlitwy”. Nauka modlitwy to często przełomowy moment procesu terapeutycznego.
[2] U wielu pacjentów zauważa się radykalną poprawę zdrowia emocjonalnego i jakości życia lub nawet szybkie wyleczenie po podjęciu modlitwy kontemplacyjnej – stwierdzają Gajdowie. Bulimia, nerwice lękowe i deprawacyjne, zachowania kompulsywne, chorobliwa zazdrość, uzależnienia, zespół niezaspokojenia emocjonalnego, nie wspominając już o zwykłej ludzkiej niedojrzałości – można by mnożyć przykłady jednostek chorobowych, które leczą się znacznie szybciej, gdy klient podejmie modlitwę. Nie ulega wątpliwości, że samo modlenie się poprawia stan chorych osób. Można by to uznać za proces czysto psychologiczny, a jednak jest COŚ więcej! W naszym gabinecie przyjmujemy osoby o bardzo różnym światopoglądzie, jeśli tylko zdecydują się zaakceptować nasze formy pracy. Gabinet nie jest miejscem „nawracania”, choć niewątpliwie pracując z ludźmi, doświadczamy ich zmiany także na płaszczyźnie duchowej. Zdarza się, że z powodów terapeutycznych zachęcamy osoby niewierzące do podjęcia praktyki medytacyjnej, ucząc jej jako pewnego rodzaju ćwiczenia. Nasi pacjenci są często zaskoczeni doświadczeniem „jakiejś głębi” w sobie. Niektórzy wręcz określają to jako spotkanie z „łagodną siłą”, „osobową miłością” lub „łaską”. Mając przekonanie, że to COŚ im sprzyja, chce ich dobra i rozwoju, niektórzy podejmują modlitwę przed ołtarzem „Boga Nieznanego” (por. Dz 17, 23), a nawet pragną podjąć życie sakramentalne. Dodajmy, że dzieje się to bez jakiegokolwiek wpływu lub zachęty z naszej strony.
[3] KKK, 2654.