18. Bierne rozbijanie ,,ja fałszywego”
Współpraca z łaską wymaga w pewnym momencie radykalnych kroków, mających na celu rozbrojenie mechanizmów obronnych, oddzielających człowieka od rzeczywistości: od Boga, od niego samego i bliźnich. Ten proces można nazwać rozbijaniem ja fałszywego w sposób bierny lub aktywny.
Osobista historia
Rozbijanie bierne polega na przylgnięciu do osobistej historii. Oznacza to nie tylko zgodę na wszystko, co przychodzi, ale coś znacznie więcej – współpracę z każdym bez wyjątku wydarzeniem, relacją, stanem wewnętrznym i zewnętrznym, w jakim się osoba znajduje. Choć z pozoru może się to wydawać łatwe, uczciwe wejrzenie w siebie wystarczy, by zdać sobie sprawę z tego, w jak wielu sytuacjach człowiek przeżywa bunt i niezgodę. Zdradza go wtedy myśl i mowa, które bywają pełne goryczy, narzekania, a czasem nawet złorzeczenia. A jeśli są one już mu poddane, obnażą wówczas jego uczucia, dotyczące jego osobistej historii. Nie chodzi oczywiście o to, aby nie widzieć zła i niesprawiedliwości na świecie lub by stać się jakimś niewzruszonym stoikiem. Chodzi o wewnętrzne nastawienie człowieka do trudnych wydarzeń.
Bierne rozbijanie ja fałszywego zaczyna się od tego, że wydarzenia niesione przez życie, osoba ludzka przestaje dzielić na dobre i złe. A więc jedynie uznaje je za łatwe lub trudne, przyjemne lub nieprzyjemne. Jednak nawet najtragiczniejsze sytuacje człowiek może przeżywać w taki sposób, że będą go one wewnętrznie rozwijać i ostatecznie służyć wzrostowi. Bez świadomej decyzji na współpracę z tym, co trudne, bóle, które niesie ze sobą życie, będą go dezintegrować i wprowadzać w gorycz, żal, pogardę lub nieprzebaczenie. Dlatego bycie w takiej postawie może prowadzić człowieka do stwierdzenia: Odtąd już nie chcę przerzucać odpowiedzialności za to, co się ze mną dzieje na okoliczności zewnętrzne. Wszystko, co przychodzi, może być łaską. Wszystko może mnie uszlachetniać – nawet, a może zwłaszcza! – sytuacje po ludzku najtrudniejsze. Rzeczy są dla człowieka takimi, jakimi je przeżywa. Ale, to od niego zależy, czy trudne wydarzenia posłużą mu ku jego wzrostowi i oczyszczeniu, czy też zacznie rozpaczać i użalać się nad sobą. W tych samych, ciężkich warunkach jeden człowiek będzie stawał się świętym, drugi będzie oddalał się od Boga.[1]
Działanie Łaski
Na pewnym etapie nie będzie można pójść w rozwoju dalej bez cichego przyzwolenia wobec łaski: Rób ze mną, co zechcesz. Oczyszczaj we mnie to, co wymaga oczyszczenia. Chcę iść szybko ku wolności. Ważne jest ku czemu skłania się wola. Jeśli jest ona nastawiona na rozbrajanie ja fałszywego, na najgłębszym poziomie swoich wyborów, to wtedy człowiek będzie współpracował ze wszystkim, co przychodzi, nawet jeśli w pierwszym odruchu zareaguje buntem lub rozpaczą.[2]
Naprawdę warto robić sobie rachunek sumienia z tego, jak reaguje się na wydarzenia i osoby dla kogoś trudne. Jeśli nie podejmuje się z nimi współpracy, jest to wtedy niemal równoznaczne z unikaniem rozbrajania mechanizmów obronnych. Oczywiście, nie oznacza to, że w sytuacji, gdy człowieka ktoś permanentnie rani lub poniża czy kiedy dzieje się jakieś zło moralne, nie będzie on reagował, bo właśnie ćwiczy się w pokorze. Czasem trzeba koniecznie postawić granice, czasem trzeba oddalić się i wycofać, bo tak nakazuje miłość. Nie powinno się zaniechać działania, które mogłoby postawić kres jakiemuś złu. Niekiedy jednak nie jest łatwo ocenić, czy robi się coś dlatego, że rzeczywiście szuka się dobra, czy też może subtelnie broni się ja fałszywego. I należy dodać, że jedno nie wyklucza drugiego! To między innymi dlatego osoba ludzka potrzebuje kogoś z zewnątrz, kto pomoże ocenić rzeczywiste motywacje jej działania.
[1] Podczas wizyty w jednym z klasztorów klauzurowych spotkano się z dwiema zakonnicami, staruszkami w habitach. Gdy się przywitano, to jedna z nich powiedziała ze smutkiem: Starość nie radość, na to druga obruszyła się i wykrzyknęła z uśmiechem: A właśnie, że radość!. Zadziwiające jest to, że dwie osoby, które przeżyły niemal całe życie za murami klasztoru, w tych samych warunkach i mające podobny stan zdrowia, w tak radykalnie różny sposób opisywały swoją rzeczywistość.
[2] (…) Ojcze, daj mi Ducha, bym z wdzięcznością przyjął każde upokorzenie i przeciwności, które przychodzą do mnie – tę ryzykowną pieśń Marcin Gajda ułożył jako modlitwę o współpracę z łaską. Ta modlitwa jest wysłuchiwana zawsze i to bardzo szybko tak twierdza Monika i Marcin Gajdowie. Jednak, gdy to się dzieje, delikatnie mówiąc, człowiek nie czuje się przyjemnie. Modlą się tak zatem, co jakiś czas, ale nie za często, żeby wytrzymać intensywne rekolekcje wglądowe serwowane przez Opatrzność! Jeśli ktoś chce, to może poprosić Boga, aby odsłonił komuś ukryte przed nim mechanizmy obronne ja fałszywego.