11. Relacje z rodzicami
Czasem uważa się duchowość nazaretańską za życie ukryte, prowadzone w prostocie na wzór Świętej Rodziny. Jednak o Nazarecie można także mówić w kontekście trudności, jakie napotkał Jezus w rodzinnym miasteczku. Zbawiciel „miał kłopoty” z Nazaretem, bowiem nie mógł tam uczynić żadnego cudu (zob. Mk 6, 5), a jego bliscy podejrzewali Go o chorobę psychiczną (zob. Mk 3, 21). Napięcie sięgnęło szczytu, gdy podczas przemówienia w synagodze, Jezus zaczął wskazywać na siebie jako na Mesjasza, wypominając jednocześnie słuchaczom ich ciasne serca i umysły. Dlatego w gniewie pochwycono Go i chciano strącić z wysokiej góry (zob. Łk 4, 16-30). Współmieszkańcy Jezusa nie poddawali się Dobrej Nowinie. Nazaret stawiał opór.
Podobną trudność wobec bliskich ze swego dzieciństwa może przeżywać każdy człowiek. Wiele całkiem już dorosłych osób doświadcza zadziwiających „uczuć nazaretańskich”. Zdarza się, że szef wielkiego koncernu, umiejący podejmować trudne strategiczne decyzje, zarządzający dużą grupą ludzi, kuli się jak dziecko, gdy zadzwoni „mamusia”. Inna osoba drętwieje na dziedzińcu szkoły podstawowej, do której chodziła. Często zdarza się, że rodzina nie chce zaakceptować zmian, jakie dokonały się w życiu syna lub sprzeciwia się życiowym wyborom córki. Bywa, że rodzice jako ostatni przyjmują do wiadomości, że ich dzieci zmieniły się. Często nie jest się świadomym, że obecne reakcje emocjonalne i postawy, jakie przyjmuje się w życiu, są powiązane z dzieciństwem – „wewnętrznym Nazaretem”, który ciągle opiera się Zbawicielowi.
Tak więc „uczucia nazaretańskie” mają swoje źródło w relacjach z rodzicami, rodzeństwem, rówieśnikami z lat wczesnoszkolnych, a ujawniają się w różnych sytuacjach w dorosłym życiu, które rezonują z przeszłością. Kobieta opowiada, że zachowuje się agresywnie wobec starszych mężczyzn przypominających jej ojca, który odszedł z domu, gdy była małą dziewczynką; ktoś inny, mający matkę perfekcjonistkę, pracuje bez chwili wytchnienia i nie może się zatrzymać choćby na chwilę odpoczynku; ktoś wpada w niepohamowany smutek, gdy zostanie lekko skrytykowany… Przykłady można by mnożyć w nieskończoność.
„Emocje nazaretańskie” wyprowadzają człowieka z równowagi, wprowadzają w izolację i ból, chcąc go „strącić w przepaść”. Wielu ludzi, choć metrykalnie są dorośli, ciągle jeszcze nie opuściło Nazaretu, prowadząc niekończącą się polemikę z rodzicami, czasem już nawet nieżyjącymi. Podejmując świadomy rozwój i pracę nad sobą, warto mieć tego świadomość i zadać sobie pytanie, jaki jest obecnie nasz stosunek do rodziców – niezależnie od tego, czy jeszcze żyją, czy już odeszli do wieczności.
Jeśli chce się sprawdzić, czy już odeszło się ze swojego Nazaretu, to należy zatrzymać się w tym miejscu na chwilę i pomyśleć o swoich rodzicach – o każdym osobno – i określić, co do nich się czuje. Jeśli jest jeszcze jakiś żal, pretensja, odrzucenie, jakiś rodzaj „wewnętrznej szarpaniny” lub kompletny brak uczuć, to znaczy, że proces odchodzenia jeszcze się nie dokonał.
Kto już „odszedł z Nazaretu”, patrzy ze spokojem na swoich rodziców; jak człowiek dorosły niczego już od nich nie oczekuje i niczego nie odrzuca: niczego nie udowadnia, o nic już nie walczy; nie ucieka przed nimi ani nie jest od nich uzależniony. To, co czuje do nich w sercu, można określić jako zrozumienie i serdeczną życzliwość. Wygląda to tak, jakby patrzył na ojca i matkę z perspektywy wieczności: jakby wszyscy byli już przed Panem. Pojawia się wewnętrzne pogodzenie i zrozumienie, że rodzice byli ogniwem łańcucha, przez który przyszło życie. Można już na nich patrzeć jak na braci i siostry. Nie jest się od nich ani lepszym, ani gorszym. W porządku stworzenia wobec Boga jest się im równy. Koniec roszczeń, koniec pretensji. Zrozumienie i pogodzenie… Takie spojrzenie przynosi głęboki spokój i ukojenie, jest znakiem tego, że odchodzenie od rodziców już się dokonało.
Aby się zintegrować wewnętrznie, trzeba się najpierw uporać z „uczuciami nazaretańskimi” – odejść od rodziców i świata dzieciństwa. Wielu, choć już może siwieją, nie może tego uczynić, bo wpadli w pułapki zastawione przez nieprzyjaciela.