Klasztor w Warszawie p.w. św. Ryszarda Pampuri

Córki Lota: NIEWIERZĄCE

Sensem życia człowieka na ziemi jest realizacja celu jego powołania. Ludzkie ręce i głowy wytwarzają różne rzeczy. Jednak jednym z najbardziej wartościowych darów i zarazem dziełem człowieka są jego dzieci. Kim jesteś? – nie wiesz, to popatrz na syna lub córkę. Jakość ich istnienia w pełni ukaże się dopiero w wieku dojrzałym, a kamieniem probierczym ich charakteru może okazać się będzie wybór przyszłego współmałżonka. Przykładem takiej rodziny i osoby jest Lot. Zamieszkał w Sodomie, ale żadnej ważnej misji tam nie spełnił. Nie ocalił przed złymi wpływami nawet swoich bliskich. Jego żona tam została, a jego dwie córki ocalały prawie cudem. Pociągało go bogactwo tego kraju, które i tak przecież ostatecznie przepadło.

Spuścizna po Sodomie

Dorosłe córki Lota były już zakochane, zaręczone, a teraz wszystko straciły. Zabrały jednak coś z dawnego majątku – niemoralnego ducha Sodomy. To, co rozegrało się między nimi a ojcem, po ucieczce przed siarką i ogniem z nieba, zdradza sodomskie zwyczaje głęboko wniknięte w ich ciała i dusze. Sodoma nie znała ograniczeń i jest aż dziwnym, że córki w tym otoczeniu pozostały czyste w swoim ciele. Nie miały wiary, a niewiara nie wie, co można albo czego nie można czynić. Opanowane przez beznadziejność, postanowiły: «Ojciec nasz wprawdzie jest już stary, ale nie ma w tej okolicy mężczyzny, który by przyszedł do nas na sposób wszystkim właściwy. Chodź więc, upoimy naszego ojca winem i położymy się z nim, a tak będziemy miały potomstwo z ojca naszego» (Rdz 19, 31-32). Takie głosy niewiary i strachu słyszy się także i dzisiaj. Ten lęk jest czymś groźnym i gdzie się usadowi, tam jest zdolny wszystko zatruć i skłonić człowieka do czynów haniebnych.

Każdy taki stan desperacji nie przychodzi nagle. Ma on zawsze swoją historię, podobnie było w życiu córek Lota. Nie wiadomo jak długo mieszkali razem w jaskini, ale mogły to być lata. Mieli już naczynia, wino. Już się tam zadomowili, a dwie siostry szczerze podzieliły się swoimi zmartwieniami. Opowiedziały, co je boli. Piękna cecha, która jest przymiotem dobrych dziewcząt. Wcześniej zapewne o tym milczały, ale z upływem czasu to, co było w sercu, znalazło się i na ustach. Mówiły nie tylko o swojej biedzie, ale i o sposobie wyjścia z niej. Był to zły i odważny pomysł. Siostra znalazła zrozumienie u siostry. Mogłoby się zdarzyć, że młodsza starałaby się odwieść od tego kroku starszą. Także Józef Egipski otrzymał propozycję od żony Potifara, ale ją odrzucił. Pominęły też w swoich zamiarach ojca. Było dla nich jasne, że on nie zgodzi się na taką decyzję. Jak więc postąpić? I tutaj nie można nie widzieć w ich zachowaniu tragicznie zmarłej matki. Ona je wychowywała do tego, by w sprawach z mężczyznami pomagać sobie kobiecą przebiegłością. Ojca trzeba okłamać, ale jak? Problem jest bardzo delikatny – znały jego słabości. Wino odbiera przecież mężczyznom rozum, a potem można z nimi robić to, co tylko się chce. Ojca niestety można było upić.

Słaby Lot

Lot miał piękne zasady, ale nie był panem swojego ciała. Słabość do wina stała się jego zgubą. Jest to zawsze smutne, jeśli dzieci robią z rodzicami to, co się im podoba. On znał prawa Boże, miał swoje mocne moralne przekonania, a jednak zlekceważył swoje ciało i serce. Lot upadł nie dlatego, że chciał grzechu albo był zły, ale dlatego, że był słaby. Lot nie był rozpustnikiem, on się nim stał, gdyż córki go upiły, zabrały mu trzeźwość, a potem doprowadziły go do niemoralności. Nie miał on mocnego charakteru. Można było go łatwo okłamać. W domu Lota nie tylko pito wino, ale i upijano się, dlatego podstęp córek był tak skuteczny.

Jest to historia, która często się powtarza. Sam człowiek może nie zgrzeszyłby, ale do jego popełnienia pomaga, np. rodzeństwo albo koledzy. Inicjatorką takiej decyzji była starsza siostra. Ludzie niechętnie sami grzeszą. Zawsze chcą mieć wspólników i współwinnych. Starszej siostrze udało się pozyskać młodszą i w taki sposób rodzą się wspólne dzieje grzechu, do którego namawiają także starego ojca. Lot dał się upić, a potem nieświadomie popełnił haniebny czyn. Następnego dnia, Lot znowu powtórzył ten sam grzech. Jest różnica między sytuacją, gdy ktoś po jednorazowym upiciu się pokutuje, np. Noe, a stanem, gdy stale popełnia się ten sam grzech, aż zrodzi on przyzwyczajenie – nałóg.

Te wydarzenia nie mogłyby mieć miejsca, gdyby w pamięci zamieszanych w nie osób nie znajdował się obraz szlachetnej matki. Nie miała ona w sobie wiary, dlatego nie zaszczepiła jej w sercach swoich dzieci, a przez to nie uwrażliwiała na grzechu i jego skutki. Taka jest polityka kobiet świata: na wszystko sobie pozwolić, okłamać nawet męża lub ojca, byleby tylko osiągnąć swój cel. Gdzie córki Lota poznały swoich narzeczonych? Czy na zgromadzeniach wierzących? Jeśli nie tam, w takim razie musiały szukać innych miejsc, a matka im w tym wydatnie pomogła. Jednakże okazało się potem, że nie wybrały dobrze. Kandydaci kochali swoje narzeczone, ale kiedy przyszła próba, zostawili je, a wybrali Sodomę. Jaki jest człowiek – okaże się to dopiero w chwilach kryzysu.

Chełpienie się grzechem

Siostrom udało się zrealizować swój ryzykowny plan: I tak obie córki Lota stały się brzemienne za sprawą swego ojca (Rdz 19, 36). W ich czynie nie było wiary w Boga. One liczyły tylko na siebie. Chciały mieć dzieci, chłopców, i otrzymały ich. Córki Lota byty zadowolone. A jak to było z ich ojcem? Czy mu wszystko wyznały? Być może, że nie, ale go uspokoiły. A dziadek stał się piastunem swoich wnuków – właściwie synów – i wydawało się, że wszystko jest w porządku. Córki wmówiły sobie, że była to właściwa droga, sumienie ich nie oskarżało, ale przeciwnie – utwierdzało. Świadczą o tym imiona dwóch synów, które dały im matki. Jednego nazwały Moabem, co znaczy pochodzący od ojca, a drugiego nazwały Ben-Ammi – syn mego krewnego (zob. Rdz 19, 37-38). Imiona potwierdzają, że to, co córki powinny ukrywać, ujawniły wszystkim. Nie wstydzą się z powodu swoich czynów, a nawet wydaje się, że są z nich dumne. Jaki był dalszy los tych dwóch chłopców?

Dali oni początek dwom narodom: Moabitom i Ammonitom, którzy stali się zagorzałymi wrogami Izraela. Może się pojawić myśl, że szkoda było walki Abrahama o ocalenie Lota, jeśli jego potomstwo było zagrożeniem dla ludu Bożego. Pozornie sprawy tak wyglądają, ale błędem byłoby tak sądzić. Miłującym Boga wszystko służy ku dobremu. Moab był rzeczywiście nieprzyjacielem Izraelczyków, ale Dawid widział w nim narzędzie ręki Bożej – misy do mycia (zob. Ps 60,10), a Moabitka Rut była włączona do rodowodu Syna Bożego. Nie chce się przez to powiedzieć, że postępowanie rodziny Lota było właściwe. Głęboko on upadł i nie mógł stać się nosicielem Bożego błogosławieństwa. Ale także i tutaj, w tym jego strasznym stanie, widać wielkość Bożej łaski. Gdyby jej nie było i licznych modlitw Abrahama, nigdy z tego rodu nie powstałyby te dwa plemiona.

Niewiara

Na zakończenie trzeba jeszcze coś powiedzieć o tych dwóch córkach. Postępowały bez wiary i bardzo bezwstydnie, ale nie były kobietami niemoralnymi. Nie kierowała nimi pożądliwość cielesna, ale walka o życie. Chciały być matkami, zachować ród. Kierował nimi strach, że nie będą miały potomków. W opowieści biblijnej nie słyszy się o nich, by po swoim czynie żyły nieprzyzwoicie. Ich główna wina nie znajduje się na płaszczyźnie niemoralności, ale niewiary. W naszych czasach mamy do czynienia z pokoleniem, które chce używać życia bez cierpienia i ofiary – i to jest najgorsze. Tradycja moabska czci dwie córki Lota jako bohaterskie pramatki narodu. Ich potomkowie są dumni z czynu swoich matek. Biblijne opowiadanie ma jednak inny pogląd na tę sprawę. Jest to haniebny koniec, oznaczający bankructwo ich życia – nie da się na złu budować dobra.

Tak kończył Lot – brzmi przesłanie tego rozważania. Był włączony do grona ludzi wiary, ale z tym środowiskiem się rozszedł. Przesunął swoje namioty aż do Sodomy, której mieszkańcy byli bardzo źli i dlatego skazani na zagładę. Był wprawdzie jakby na siłę wyciągnięty i ocalony ręką Bożą, ale zachowywał się przy tym biernie. Święty Bóg powiedział do niego: «Uchodź, abyś ocalił swoje życie. Nie oglądaj się za siebie i nie zatrzymuj się nigdzie w tej okolicy, ale szukaj schronienia w górach, bo inaczej zginiesz!» (Rdz 19, 17). Ale Lot nie chciał się na to zgodzić. Dlatego prosił: «Nie, Panie mój! Jeśli darzysz twego sługę życzliwością, uczyń większą łaskę niż ta, którą mi wyświadczyłeś, ratując mi życie: bo ja nie mogę szukać schronienia w górach, aby tam nie dosięgło mnie  nieszczęście i abym nie zginął. Oto jest tu w pobliżu miasto, do którego mógłbym uciec. A choć jest ono małe, w nim znajdę schronienie» (Rdz 19, 19-20). Jest to krytykowanie, poprawianie Boga. Lot lepiej przecież zna się na sprawach niż Bóg. Pomimo takiej jego postawy, Stwórca rzekł: «Przychylam się i do tej twojej prośby; nie zniszczę więc miasta, o którym mówisz. Szybko zatem schroń się w nim, bo nie mogę dokonać zniszczenia, dopóki tam nie wejdziesz» (Rdz 19, 21-22). Zamieszkał więc w mieście Soar. Niektórzy komentatorzy myślą, że Lot nie chciał odejść daleko od Sodomy, ponieważ w tej decyzji podtrzymywała go prawdopodobnie jego żona. Gdy słońce wzeszło (…) Pan spuścił na Sodomę i Gomorę deszcz siarki i ognia (…). I tak zniszczył te miasta oraz całą okolicę wraz ze wszystkimi mieszkańcami miast, a także roślinność (Rdz 19, 24-25). Tylko miasto, w którym przebywał Lot ocalało ze względu na modlitwy Abrahama, który wstawszy rano, spojrzał w stronę Sodomy i Gomory –  (…) zobaczył unoszący się nad ziemią gęsty dym, jak gdyby z pieca, w którym topią metal (Rdz 19, 28). Lot, przerażony widokiem zniszczonych miast, opuścił więc te okolice i udał się w góry, dokąd początkowo nie chciał iść. Jednakże na tej drodze nie prowadzi go wiara ani posłuszeństwo, lecz lęk. Z tego powodu jego decyzja nie była już tym, czego chciał od niego Pan Bóg. Trudno się więc dziwić, że upadł.

Lot i córki zamieszkali w jaskini, wystawione na wielką pokusę cielesności. W tej samotności, w górach, ogarnął je wielki strach: Co będzie z nami? Nie ma na ziemi mężczyzny, nie mamy za kogo wyjść za mąż (…). Zrozumiałe jest to, że nie potrafiły myśleć inaczej. Tradycje mają ogromną siłę, a człowiek chętnie kieruje się nimi. Są jednak dobre i złe obyczaje. Dzieci Boga muszą jednak wybierać, i niekiedy trzeba iść przeciwko nawykom tego świata, które są po prostu złe. Osobisty i rodzinny dramat się wzmaga! Córki w swojej niewierze nie widziały innej drogi wyjścia, jak tylko uwieść swojego własnego ojca według zwyczajów ziemi. Uświadamiały sobie, że ich ojciec jest już stary, i dlatego muszą się spieszyć, dopóki jeszcze nie jest za późno. To był głos ciała i zarazem zbieranie owoców tego ziarna, które ojciec siał przez całe swoje życie. Tak więc moralny upadek może być odpuszczony, ale – jak kiedyś stwierdził S. Kierkegaard – trwanie w grzechu niewiary – nigdy.

Copyright 2015 - Bonifratrzy - Zakon Szpitalny św. Jana Bożego

realizacja: velummarketing.pl
do góry