Beskid Niski – Magurski Park Narodowy – Krempna
Już po raz kolejny dzielni zdobywcy i wędrowcy od bonifratrów z Iwonicza ruszyli w nieznane, poszukując nowych wrażeń, doznań i radości na łonie natury.
Dzięki KPU w Krośnie mogliśmy naszą wyprawę wydłużyć na kilka dni, mając zapewniony nocleg, ciepłą wodę i miejsce na ognisko. Naszą bazą wypadową była placówka dydaktyczno-badawcza, tuż obok Magurskiego Parku Narodowego w Krempnej. Wystarczyło wystawić nogę za bramkę i już można poczuć było bryzę rosy lasu i trele ptaków o poranku, zaś wieczorami gwar cykad łąk. Po dotarciu do bazy w poniedziałek 30 maja i rozlokowaniu się, a było nas trzynastu mieszkańców i trzech opiekunów, ruszyliśmy zdobywać podwoje Parku. Na pierwszy marsz obraliśmy łagodną drogę w głąb parku w kierunku Ożennej, a przy pierwszej chatce, po krótkim odpoczynku ruszyliśmy za zielonym szlakiem. Pierwsze oczko wodne z mostem ku naszej radości pokazało jak wiele owadów, płazów i roślin może się znajdować przy cieku wodnym, bagiennym. Sesja zdjęciowa to dla nas ważny element, zdjęcia parami czy w pojedynkę, najwięcej radości zawsze daje zdjęcie grupowe. Nasz fotograf Brat Jan z Dukli stale nas przestawia, raz karze siadać, to znowu kucać lub robić fikołka, ale i tak efekt końcowy jest wyśmienity. Dziś szlak zielony pozostawiamy do jutra, a skręcając w prawo ruszamy ścieżką przyrodniczą „Kiczera” im. Prof. J. Rafińskiego. Dzielnie wspinamy się na pierwsze wzgórze i punkt widokowy. Tu czeka na nas niespodzianka. Piękny widok i skrzyneczka z pieczątką. Nikt nie przewidział aby zabrać notesik, więc, gdzie tu odcisnąć pieczęć. Z opresji ratuje nas przewodnik, czyli Brat Jan i odciska każdemu z nas pieczęć ścieżki na przedramieniu. Tak oznakowani i szczęśliwi idziemy dalej. Ścieżka snuje się raz w górę a raz w dół, najpierw po łące by zatopić się w cieniu lasu. Dzielnie wędrujemy podzieleni na grupy. Silniejsi z przodu a maruderzy z tyłu z Bratem Janem. Ścieżka wije się w prawo i w lewo, przecina wąwóz, biegnie nad wysokim potokiem, wskakuje na mostek nad rwący potok, by znowu wspinać się i wić pomiędzy bukami, świerkami i licznymi roślinami poszycia leśnego. Rwący potok to miejsce kolejnego odpoczynku i kilku zdjęć dla chętnych miejsce ochłodzenia spoconego czoła. Idziemy dalej, ścieżka staje się szeroka jaśniejsza i wchodzi na polanę, szeroką słoneczną, z kilkoma chatkami zadaszonymi i paleniskami. Kolejny odpoczynek. Następnie ścieżka biegnie w dół wzdłuż drogi kamienistej i doprowadza nas do głównej drogi wiodącej do naszej bazy. W bazie noclegowej czeka na nas smaczny obiad i kawa. Pierwszy dzień się nie skończył więc idziemy do Krempnej na lody i zalew. Część piechurów z Bratem Janem wybiera dłuższą drogę i okrążając górę Kotelnicę przez Hutę Kramoską wracają do obozu. Jest już wieczór, więc wszyscy czekamy na pyszną kolację, dziś jest grill, będą też śpiewy i zabawa. Oprawę muzyczną zapewnia zespół „Gaweł i Paweł”, czyli nasz kochany kolega Piotrek. Czas szybko płynie i już 22 więc czas toalety i snu, bo jutro musimy wstać wcześnie, Brat Jan robi pobudkę o 6,00.
Dzień drugi.
Pobudka i śniadanie, kawa budzi nas by słyszeć piękne trele ptasich orkiestr. Dziś wszyscy ruszamy na górę „Wysokie”, zdobywamy kolejny szczyt i jesteśmy na wysokości 657 m n.p.m. Zasłużony odpoczynek i czas dla paparazzi. Tak piękne widoki, że nie chce się nikomu ruszać, pogoda piękna, słoneczna i ciepło. Jest bunt na pokładzie „Chcemy się opalać, krzyczymy”, niema rady na nas więc jak koty wygrzewamy się w pełnym słońcu. Nic co dobre nie trwa długo, wstajemy i dzielimy się na dwie grupy sprawni wędrują z Bratem Janem dalej szlakiem zielonym a my wracamy, by zwiedzać sąsiedztwo naszej bazy.
Piechurzy z Bratem Janem.
Idziemy radośni szlakiem zielonym w kierunku miejscowości Ożenna. Odpoczynki częste, bo słoneczko mocno grzeje. W Ożennej na wzgórzu dłuższy odpoczynek, gotujemy wodę na zupkę i jest obiad. Idąc dalej wchodzimy do Parku i krucząc za wijącą się droga po wielu ciekawych przygodach i odkryciach dozieramy znów do już poznanej ścieżki. Mimo obolałych nóg i 20 km przebytej drogi nikt nie narzeka. Docieramy do obozowiska i szykujemy się do kolacji, dziś również grill, ale po nim rozpalmy ognisko i przy dźwięku gitary i śpiewach radujemy się opowiadając nasze dzisiejsze przygody. Szczęśliwi i pełni ciekawości co jutro zobaczymy idziemy spać, by znów o 6.00 rano Brat Jan nas wyrwał z objęć Morfeusza.
Dzień trzeci, ostatni.
Dziś w planie jest zwiedzanie Muzeum Parku Magurskiego w Krempnej. Podekscytowani, szczęśliwi po kres wytrzymałości nie możemy się doczekać by zwiedzić Muzeum, odkryć nie znane, a myśl, że wracamy by pochwalić się kolegom i koleżankom, Rodzicom sprawia, że tracimy głowę. O godzinie 11 docieramy do Muzeum, a wcześniej odwiedzamy zabytkowy cmentarz żołnierzy z I wojny światowej. Muzeum nas zaszokowało, tak mnóstwo eksponatów fotografii związanych z Parkiem, nie daje się skupić, bo chcemy już, teraz wszystko. Wszystko jest piękne, inne, nowe, nieznane więc nic dziwnego, że co niektórzy z nas chcą wejść do gniazda Orła Bielika i spojrzeć z góry. Prezentacja multimedialna i opowiadania miłej pani z Muzeum, sprawiło, że niektórzy z wrażenia zaniemówili, co jest na co dzień niemożliwe, a jednak, tak się dziej, gdy przyroda nas ogłuszy swym pięknem. Zwiedzamy wszystkie wystawy i powoli niechętnie opuszczamy Muzeum, a na koniec ponownie Brat Jan nas opieczętował, to już drugi raz Park odcisną swa pieczęć na naszych dłoniach. Jest miło i radośnie. Przed nami kolejna atrakcja, sklepik z pamiątkami, który oblegamy jak pszczoły plaster miodu. Wszyscy zadowoleni i zaopatrzeni w kubki, breloki, magnesy idziemy na lody i wracamy do obozowiska na obiad. Droga powrotna choć długa, bo 2,4 km mija szybko. Odwiedzamy zalew i wracamy przechodzimy koło Kołomyi, domy Fredry by dotrzeć do znanego nam domu. Czas na pakowanie się i porządki. Jesteśmy zgraną drużyną, nie śmiecimy i dbamy o przyrodę. Spakowani czekamy na transport by wrócić do domu w Iwoniczu.