Przebaczenie – przygoda ludzka i nadprzyrodzona
Przebaczenie,
to szlachetność dla codzienności
Vladimir Jankelevitch
Podczas wojny między dwoma krajami pojawia się pogłoska: obóz wroga nabył właśnie straszną broń. W celu wykrycia jej, zadaniem spenetrowania obozu obarczono niewidomych. Ich inwalidztwo ma im pomóc, mogą się zbliżyć do nowego urządzenia bez wzbudzania podejrzeń. Był to ogromny słoń, którego usiłowali zbadać po omacku. Po powrocie do obozu, każdy składał raport. Pierwszy szpieg, który badał ucho stwierdził: Jest to coś wielkiego, chropowatego, szerokiego i giętkiego jak dywan. Drugi, który badał trąbę, oponował: Ależ nie, to przypominało raczej pustą rurę. Trzeci natomiast, który badał nogę, utrzymywał, że chodzi o grubą i solidną kolumnę. I tak dalej, każdy wywodził własną wersję sprzeczną z innymi. Można się domyśleć: opisanie przebaczenia poprzez jeden z jego aspektów jest równie niewłaściwe, jak opisanie słonia na podstawie jakiejś jego części.
Termin przebaczenie, używany w codziennym języku, jest mylący. Nie tłumaczy on złożonej rzeczywistości, którą ma określać. Odsyła najczęściej do natychmiastowego i wyrwanego z kontekstu aktu woli. Prawdziwe przebaczenie jest czymś więcej niż tylko dobrowolnym wysiłkiem, bowiem cały jego proces odwołuje się do wszystkich władz ludzkich. Dokonuje się ono w czasie i obejmuje mniej czy bardziej długi okres, który zawiera etapy: przedtem, podczas i potem.
Akt przebaczenia domaga się więc spełnienia szeregu jednakowo ważnych warunków: czasu, cierpliwości wobec siebie, wyrzeczenia się pragnienia skuteczności, wytrwałości w decyzji spełnienia go aż do końca. Toteż gdy próbuje się znaleźć najbardziej odpowiednie wyrażenia, żeby ów akt opisać, są to: nawrócenie wewnętrzne, pielgrzymka serca, inicjacja do miłości nieprzyjaciół, poszukiwanie wewnętrznej wolności. Wszystkie te zwroty wyrażają potrzebę jakiegoś postępowania.
Przebaczenie rozpoczyna się od decyzji nie mszczenia się
Najdłuższa droga rozpoczyna się od pierwszego kroku – mówi przysłowie. Pierwszym krokiem na długiej drodze przebaczenia jest decyzja, aby się nie mścić. Nie jest to decyzja podjęta w woluntarystycznym porywie, lecz podyktowana chęcią wyzdrowienia i dalszego rozwoju.
Bezużyteczne jest ciągłe przeżywanie wszystkich goryczy i nieszczęść spowodowanych przez zemstę. Są one dostatecznie poważne, aby nie dać się skusić temu „zejściu do piekieł”, nawet jeśli zachęca doń instynktowna skłonność. Jean Delumeau dostarcza nam na ten temat refleksję poety kubańskiego, więzionego przez dwadzieścia dwa lata w więzieniach Fidela Castro: Dla niego przebaczyć, to rozerwać łańcuch przemocy, odmówić walki z nienawistną armią wroga, pozostać lub stać się wolnym, nawet jeśli jest się ujarzmionym. W tym samym stylu pisze Jean Marie Pohier: Na czym polega przebaczenie? Na nie żądaniu zapłaty. Aczkolwiek ta definicja jest negatywna, to decyzja, żeby się nie mścić, jest zawsze punktem wyjścia każdego prawdziwego przebaczenia.
Przebaczenie wymaga wglądu w siebie
Jak kopnięcie w mrowisko, tak zniewaga wywołuje zamieszanie i niepokój. Wewnętrzny ład osoby zranionej zostaje przewrócony do góry nogami, jej spokój zburzony, jej wewnętrzna integralność zagrożona. Wychodzą nagle na jaw jej osobiste braki, dotąd niewidoczne. Jej ideały, żeby nie powiedzieć złudzenia co do własnej tolerancji i wielkoduszności, zostają wystawione na próbę. Ukazuje się ciemna strona jej osobowości. Wybuchają i przerażają emocje, o których się sądziło, że są martwe. Wobec takiego zamieszania człowiek staje się bezsilny i upokorzony. Stare rany, źle zagojone, dołączają swój zgrzyt do tej kakofonii.
Istnieje zatem wielka pokusa, aby odrzucić świadomość swojego wewnętrznego ubóstwa i jego akceptację. Na przeszkodzie tego procesu stają liczne mechanizmy: zaprzeczania, ucieczki w aktywizm, próby zapomnienia, przyjęcia roli ofiary, trwonienia energii na szukaniu winnego, szukania kary odpowiadającej afrontowi, oskarżania siebie aż do załamania, opierania się albo grania roli nietykalnego i wspaniałomyślnego bohatera, itd.
Uleganie takim mechanizmom zagroziłoby powodzeniu przebaczenia, które wymaga wyzwolenia siebie samego zanim dokona się uwolnienie obrażającego. Pewna literatura dotycząca przebaczenia, między innymi literatura New Agę, radzi przebaczać na zimno, bez troszczenia się o swe stany duszy. To zła rada, bo przebaczenie przejść musi przez uświadomienie sobie siebie i przez odkrycie wewnętrznego ubóstwa: wstydu, poczucia odrzucenia, agresywności, zemsty, pragnienia skończenia z tym wszystkim. Jaśniejsze i prawdziwe spojrzenie na siebie samego, oto obowiązkowy przystanek na zawikłanej drodze przebaczenia. Takie spojrzenie na pierwszy rzut oka przeraża. Może nawet doprowadzić do rozpaczy. Etap trudny, lecz niezbędny, ponieważ przebaczenie innemu musi koniecznie przejść przez przebaczenie sobie samemu.
Przebaczenie w poszukiwaniu nowej wizji relacji międzyludzkich
Dla Christiana Duquoc’a przebaczenie jest ćwiczeniem z wyobraźnią. Nawet gdy to się wydaje dziwne, nie można trafniej tego wyrazić. Rzeczywiście, wyobraźnia odgrywa istotną rolę w przebaczaniu. Ten sam autor pisze: Przebaczenie przedstawia tę innowację (wobec powtarzającej się i nieuchronnej logiki prowadzącej do zemsty sprawiedliwości), tworzy ono przestrzeń, gdzie immanentna logika sądowych równoważności nie ma już uzasadnienia. Przebaczenie nie jest zapomnieniem przeszłości, jest ryzykiem przyszłości innej niż narzucona przez przeszłość czy pamięć. Żeby zaangażować się na drodze przebaczenia, ważne jest więc, aby marzyć o lepszym świecie, gdzie rządziłaby sprawiedliwość i współczucie. Utopia! – powie się. Nic podobnego. Czyż całe tworzenie nowego świata nie zaczynało się od najbardziej niedorzecznych fantazji?
Przebaczenie stanowi więc część wyobrażeń. Zawiera ono wolę tworzenia czy może raczej odtwarzania. Miguel Rubio ujął całą oryginalność jego przebiegu: Wybaczanie nie jest powszechnym, zrutynowanym gestem, nie jest zwyczajem na każdy dzień. To jest raczej ukryty kwiat, oryginalny, który zakwita za każdym razem na glebie bólu i zwycięstwa nad sobą. Czyż tworzenie nie jest, poza wszystkim, czynieniem czegoś z niczego? Tym nic, z którego bierze początek przebaczenie, to brak lub pustka, którą wina wprowadziła do stosunków międzyludzkich. Przebaczenie odwraca sytuację i tworzy nową relację z winowajcą. Uwolniony od bolesnych więzów z przeszłością, przebaczający może sobie pozwolić w pełni na życie teraźniejszością i na przewidywanie na przyszłość nowych stosunków z tym, który go skrzywdził.
Od tego momentu przestanie patrzeć „złym okiem” urazu, a zacznie widzieć nowymi oczami. W psychoterapii nazywa się to przeramowaniem. Jak nazwa wskazuje, chodzi o ujrzenie nieszczęśliwego wydarzenia w poszerzonym kadrze. Aż do tego momentu, osoba była przywiązana do zranienia, niezdolna do widzenia czegoś innego, serce przepełnione było urazem. Teraz jednak podniosła głowę, żeby ocenić wszystko z właściwej i szerszej perspektywy. Poznanie się rozszerza, otwiera na większą rzeczywistość i przesuwa granice horyzontu. Obraza, która urastała do natręctwa, zaczyna tracić na ważności obok nowych możliwości życia i działania. Lecz praca na tym się nie kończy.
Przebaczenie oparte na uznaniu wartości obrażającego
Aby osiągnąć przebaczenie istotne jest, by nadal wierzyć w godność tego, który zranił, gnębił czy zdradził. W pierwszym momencie będzie to zapewne bardzo trudne do zrobienia. Krzywdziciel ukaże się jako istota zła, godna potępienia. Może się jednak zdarzyć, jak w historii Alfreda, że raz dokonane uzdrowienie zmienia obraz drugiego. Zamiast potwora, odkryje się istotę wrażliwą i słabą, zdolną do przemiany i rozwoju.
Ponadto, przebaczenie to nie tylko uwolnienie się od ciężaru własnego bólu, lecz również uwolnienie drugiego od ciężaru nieżyczliwego i surowego osądu, jaki żywi się wobec niego. Jest to rehabilitacja we własnych oczach jego godności ludzkiej. Jean Delumeau znalazł trafne określenie: Przebaczenie jest wyzwoleniem, oswobodzeniem, i ponownym stwarzaniem. Czyni nas nowymi. (…) Daje radość i wolność tym, których przygniatał ciężar winy. Przebaczenie (…) jest gestem zaufania w stosunku do istoty ludzkiej; to jest «tak» dla naszego brata. W tym samym sensie Jon Sobrino widzi w wybaczeniu akt miłości nieprzyjaciela, zdolny go nawrócić: Przebaczyć naszemu winowajcy, jest aktem miłości w stosunku do grzesznika, którego chcemy uwolnić z jego osobistego nieszczęścia i przed którym nie chcemy definitywnie zamknąć przyszłości.
Wszystko to jest piękne, powie się, lecz czy nie ma tu ryzyka posunięcia się za daleko? A gdy winowajca oprze się i odrzuci uwolnienie, które jest mu ofiarowane? Czy człowiek da się zranić drugi raz przez jego odrzucenie przebaczenia? Jest tu pewne ryzyko. Czy warto je podjąć? Prawdziwe przebaczenie wymaga przezwyciężenia lęku przed kolejnym upokorzeniem. To właśnie sprawiło, że Jean-Marie Pohier napisał: To dlatego przebaczenie jest trudne. Ponieważ boimy się. Doszedłszy do tego momentu, czyż nie ma się racji pytając: czy akt przebaczenia nie przekracza sił ludzkich?
Przebaczenie odbiciem Boskiego miłosierdzia
Przebaczenie należy do dwóch rzeczywistości: boskiej i ludzkiej. W koncepcji przebaczenia są dwa ważne błędy do ominięcia. Pierwszy polega na zredukowaniu go do postępowania jedynie czysto ludzkiego, które będzie dyktowane przez strach lub litość. Psycholog behawiorystyczny porównuje przebaczenie do formy manewru obronnego. Dla niego przebaczenie pomiędzy śmiertelnikami jest dyktowane przez strach przed odwetem i wzajemnym wyniszczaniem. Grecki filozof Seneka widzi w litości główny motyw przebaczenia. Reasumuje tę myśl w sławnym aforyzmie: Przebacz słabszemu od ciebie przez litość dla niego, silniejszemu od ciebie przez litość dla siebie. Drugi błąd, polega na traktowaniu przebaczenia jako przywileju samego Boga. Zostawia się wtedy mało miejsca inicjatywie ludzkiej. Stwierdza się bez niuansów: Bóg sam może przebaczyć lub przebaczenie to sprawa Boga. Są to formuły, które mało miejsca zostawiają ludzkiej odpowiedzialności. Oczywiście, jest to „sprawa Boga”, jeśli rozumie się, tak jak tradycja żydowska, chrześcijańska i muzułmańska, że Bóg jest ostatecznym źródłem autentycznego przebaczenia. Jednak przebaczenie nie dokonuje się bez współpracy ludzkiej.
Przebaczenie mieści się na styku spraw ludzkich i nadprzyrodzonych. Ważne jest respektowanie tych dwóch czynników, aby je dobrze wyrazić, w przeciwnym bowiem razie ryzykuje się okrojenie przebaczenia z jednego lub drugiego istotnego elementu. Jean Delumeau znalazł tego trafne określenie. Oświadcza, że przebaczenie (…) stanowi jedyny możliwy łącznik między ludźmi oraz między ludźmi a Bogiem. (…) Tęcza pomiędzy Bogiem a ludźmi, to jest przebaczenie.
Badając tę część przebaczenia, która pochodzi od istoty ludzkiej, składa się na nią decyzja nie mszczenia się, wglądu w siebie, aby się leczyć, stworzenie nowego porządku i wreszcie uwolnienie się od swego brata czy siostry. Te wszystkie aspekty ukazują pracę człowieka, która jest ponad jego siły. Racja, bo wyraz przebaczać, jak sugeruje jego etymologia, znaczy dawać w pełni, tak jak wykończyć oznacza czynić coś w pełni. Przebaczenie zawiera wiec taką ideę pełni, ponieważ jest wyrazem radykalnej miłości, która kocha mimo znoszonych zniewag. Świadczenie takiej miłości wymaga sił duchowych przewyższających siły ludzkie.
Doświadczenie duchowe przeżyte w trakcie przebaczania mieści się w innym rejestrze bycia i działania. Na tym poziomie moje własne ja wycofuje się z osobistej kontroli sytuacji. Innymi słowy, aby wejść w ostateczną fazę przebaczenia, uwrażliwia się na to, co nieznane i niespodziewane. Właśnie dzięki aktywnej bierności stanie się uważne na działanie Ducha, który tchnie, gdzie chce i kiedy chce. Od tego momentu, cierpliwa i dobrowolna praca psychologiczna ustępuje miejsca odprężonemu i pełnemu nadziei oczekiwaniu na przebaczenie, które nie pochodzi od siebie, ale od Kogoś Innego.
Wyrzeczenie się swej żądzy władzy, to znaczy chęci bycia jedynym podmiotem przebaczenia, postępuje dalej niż się myśli. Badania wykazują, że aby przebaczenie się powiodło, należy oderwać się nawet od chęci przebaczenia. Jakim byłoby wynagrodzeniem, móc oświadczyć z triumfującą miną: wybaczam ci. Przebaczenie w swej ostatecznej fazie nie zostawia miejsca dla takiej zarozumiałości. Przebaczenie powstaje dyskretnie, pokornie, jakby w ciszy. Nie zależy od wrażliwości ani uczuciowości, wypływa z głębi istoty i serca ożywionego Duchem. Wyraża coś unikalnego, co nie ma nic wspólnego z sentymentalizmem – uważa Lewis Smedes. Przebaczenie – twierdzi – ma odrębny kolor, klimat, wrażenie, różne od każdego innego aktu rodzącego się w ludzkich relacjach.
Tak więc przebaczenie dyktuje konkretne wyzwanie, by utrzymać napięcie między tym, co psychiczne, a tym co duchowe. Kompetentna pedagogika musi się z tym liczyć. Philippe le Touz wspaniale opisuje udział Boga w przebaczeniu. Oto co o tym mówi, określając postacie Bernanosa, przezwanego prorokiem przebaczenia: Święci Bernanosa zstępują w otchłań tej «słodkiej litości». Przebaczenie jest samym Bogiem, Ojcem miłosiernym syna marnotrawnego, Miłością w swej czystej bezinteresowności. Miłość jest stwórcza, rozlewa się wkoło, a przebaczenie jest instrumentem ciągłego, odnawianego, przywracającego nowość stwarzania. Tam, gdzie ludzie powodują śmierć, tam ono przywraca życie.