Klasztor w Warszawie p.w. św. Ryszarda Pampuri

I etap: nie mścić się i nie pozwolić siebie obrażać

Przemoc nigdy nie ustała pod wpływem przemocy,
lecz tylko w wyniku walki bez jej użycia.
Uniwersalna zasada buddyjska

 

Na samym początku wewnętrznej pielgrzymki w kierunku pojednania proponuje się podjęcie dwóch wielkich decyzji: żeby się nie mścić i nie pozwolić siebie obrażać. Przebaczenie nie rozpocznie się, dopóki ktoś będzie chciał zaspokoić swą żądzę zemsty, w której stawia się w roli ofiary.

 

Zdecydować się nie mścić 

Zemst to instynktowny odruch, odczuwany w wyniku niezasłużonej obrazy. Jej pragnienie jest złym doradcą, zaś poniechanie jej, to odsunięcie od siebie masy kłopotów, jak mówi chińskie przysłowie: Ten, kto się mści, powinien wykopać dwie fosy. Lecz jest jeszcze coś: domaganie się, jak Shylock Szekspira. Jednego funta ludzkiego mięsa w zamian za znoszone upokorzenia, przyniesie na krótko ulgę w żalu, ale go nie zatrzyma. Wprost przeciwnie, odwet ściągnie całą litanię niepowodzeń i nieszczęść. Oto przykłady poparte zdrowym rozsądkiem, odnoszące się do rzeczywistości osobistego dobra:

 – Zemsta kieruje uwagę i energię na przeszłość. Teraźniejszość traci znaczenie, a przyszłość zostaje pozbawiona twórczych projektów. Duch  odwetu  odnawia  twą ranę,  przypominając  o niej   bez przerwy.

– Przeszkadza cieszyć się pokojem i spokojem, potrzebnymi do uzdrowienia zranienia i jego zabliźnienia.

– Żeby być zdolnym zaspokoić swą zemstę, należy wówczas wbrew sobie naśladować swego winowajcę i dać się wciągnąć w jego diabelski krąg. Czyniąc to, nie tylko rani się ktoś jeszcze bardziej, lecz wychodzi z tego upodlony.

– Zemsta nakłania swego autora do powtarzania złych czynów, które tłumią wszelką twórczość i krępują rozwój osobisty.

– Ukaranie kogoś dla przyjemności zemsty wzbudzi głębokie poczucie winy z powodu posłużenia się czyimś cierpieniem dla złagodzenia własnego upokorzenia.

– Duch mściwości prowadzi do bezlitosnego skazania winowajcy, należy się jednak obawiać, czy poniżający go sąd nie zwróci się przeciwko ofierze. Poczuje się więc ona dręczona strachem, czy inni nie zapłacą jej taką samą monetą w najbliższej przyszłości.

– Riposta, którą uznaje się za usprawiedliwioną, wprowadzi w stan stałej obawy i niepokoju. Będzie się bez przerwy obawiać dnia, w którym przeciwnik przejdzie do kontrataku.

– Zemsta podsyca uraz, wrogość i gniew, wszystkie uczucia wywołujące stres. Atakuje on system immunologiczny i wywołuje całą serię chorób neurowegetatywnych.

Takie są nieszczęścia spowodowane zemstą. Wziąwszy pod uwagę te wszystkie argumenty, czy na prawdę warto się mścić?  Zatem rozwiązanie najmniej kosztowne i najbardziej rozwijające to przebaczenie. Jeśli po zastanowieniu się nad racjami, aby poniechać zemsty, nie udaje się opanować impulsu, by tak postąpić, poleca się wtedy bezzwłoczne przejście do piątego etapu, w którym uczy się sposobu oswajania swego gniewu i chęci zemsty.

 

Nie pozwolić siebie obrażać

Ktoś uczynił następującą uwagę: czyż wezwanie swego wroga, żeby przestał obrażać, nie jest zakamuflowaną formą zemsty? Usilne prowadzenie do zaniechania przez niego obraźliwych czynów nie przypomina jej w niczym. Wprost przeciwnie, nieatakowanie znieważającego oznacza wzajemne respektowanie siebie. Mogłoby się zdarzyć, że wezwanie przybiera formę upokarzającej nagany, jeśli było podjęte z intencją atakowania lub wzbudzenia w nim wielkiego poczucia winy. Dlatego też jest ważne, by czuwać nad swymi wysiłkami mającymi zlikwidować warunki, w których rodzi się niesprawiedliwość, aby zachować postawę nie mszczenia się i uznać za jedyny cel położenie kresu bezustannemu ciągowi zniewag.

Dopóki jest się prowokowanym, daremna jest myśl o przebaczeniu. Jak można to wykonać, skoro jest się poddanym stałej przemocy? Przebaczenie w takich warunkach równałoby się rezygnacji ze swych praw i ujawnieniu się tchórzostwa. Nie inaczej myślał Gandhi, wielki apostoł non violence, stwierdzając: Gdyby był wybór tylko między przemocą a tchórzostwem, nie wahałbym się doradzić przemocy.

Na szczęście istnieją inne sposoby, by położyć kres niesprawiedliwości, na przykład odwołanie się do wymiaru sprawiedliwości.[1] Czy nie jest znaczące, że nawet Ten, który prosił o przebaczanie wrogom, sam nie pomyślał o przebaczeniu kupcom w Świątyni, zanim ich z niej nie wyrzucił? Uznał za słuszne i pilne najpierw zaprzestanie profanacji Świątyni.[2] Przebaczenie więc nie oznacza braku odwagi, by odwołać się do obrażającego i do sprawiedliwości, jeśli to potrzebne. Jan Paweł II przebaczył swemu zamachowcy Ali Agczy, lecz nigdy nie prosił, by ten uniknął wymiaru sprawiedliwości.

 

Określić swoje miejsce jako ofiary

Oto kwestionariusz, który pozwoli odnaleźć miejsce w sytuacji, gdy ktoś jest ofiarą. Dopóty przebaczenie pozostaje niemożliwe, dopóki pozwala się winowajcy nadal kogoś obrażać. Co czynisz w sytuacji, gdy jesteś czyjąś ofiarą?

– Usiłujesz zapomnieć.

– Pozwalasz, by sytuacja się pogarszała.

– Mówisz sobie, że nie mam nic do zrobienia.

– Boisz się reakcji obrażającego, gdybyś mu zaproponował zaniechanie jego destrukcyjnego postępowania.

– Pozwalasz rosnąć swoim urazom

– Czekasz na moment, by się zemścić.

– Boisz się wybuchnąć i stać się niesprawiedliwym.

Jak zamierzasz interweniować skutecznie, a bez mściwości? Z kim mógłbyś pomówić o tej sytuacji, żeby złagodzić swój strach i agresywność, tak by znaleźć strategię interwencji najbardziej stosownej i skutecznej? W jaki sposób chcesz się odwołać do swego prześladowcy?

 

[1] Rodzice, którzy mieli na to siłę – podtrzymywani przez grupę wzajemnej pomocy, mieli odwagę zadenuncjować na policji własnego syna, handlarza narkotyków. Dwie pobite małżonki przezwyciężyły strach i odwołały się do wymiaru sprawiedliwości, by się schronić przed przemocą swych mężów. Jest oczywiste w tych dwóch przypadkach, że intencją, która ożywiała te osoby, nie była zemsta, lecz przerwanie strachu i niesprawiedliwości oraz ewentualnie, spowodowanie leczenia sprawcy zła.

[2] Analogicznie postąpił człowiek zaangażowany w sprawę rozwodową, w której problemem był podział majątku i opieka nad dziećmi. Pytał, jak w takich okolicznościach mógłby przebaczyć żonie. Odpowiedź brzmiała: w pierwszym rzędzie powinien prowadzić swój proces z możliwie jak największą uczciwością, a następnie, potem mógłby podjąć wysiłek, aby przebaczyć żonie.

Inny przykład: zakonnik usłyszał z dwóch różnych źródeł, że jeden z jego braci zakonnych, z którym utrzymywał serdeczne stosunki, mówił o jego złych stronach. W jego nieobecności oskarżał go przed współbraćmi, że domaga się nadmiernego honorarium z instytucji, w której on sam pracował. Poczuł się zmartwiony i oburzony świadomością, że tak podstępnie na jego reputacje został rzucony cień. Jego pierwszą reakcją było nienadawanie dalszego ciągu tym kalumniom, lecz pamiętając, że najważniejsze jest doprowadzenie do zaprzestania obrażania, wziął pióro i napisał mu tak: Ojcze, słyszałem, że mówił ojciec o moich rzekomych wymaganiach płacowych, i to wszystko poza moimi plecami. Czy to prawda, czy nie? Jeśli to nieprawda, to proszę tylko wyrzucić ten list do kosza. Jeśli to prawda, to proszę skończyć z podobnym gadaniem na mój temat. Jeśli potrzebuje ojciec wyjaśnień, jestem gotowy ich dostarczyć wedle ochoty, nawet jeśli problem moich zarobków wcale ojca nie dotyczy. Ojciec natychmiast położył kres swej paplaninie, a on poczuł się lepiej przygotowany do wymazania tej sprawy.

 

 

Copyright 2015 - Bonifratrzy - Zakon Szpitalny św. Jana Bożego

realizacja: velummarketing.pl
do góry