Historia Kościoła pw. Trójcy Przenajświętszej
Kościół bonifratrów pod wezwaniem Świętej Trójcy należy do najpiękniejszych budowli barokowych Krakowa.
Budowę świątyni rozpoczęto dopiero w 1741 r., dzięki finansowemu wsparciu Heleny z Potockich Morsztynowej, wojewodziny inflanckiej. Kamień węgielny poświęcił biskup krakowski, kardynał Jan Aleksander Lipski. Wkrótce prace przerwano z powodu braku funduszy. Zostały wznowione w 1751 r., tym razem dzięki darowiźnie Zygmunta Linowskiego, starosty lipnickiego i kasztelana łęczyckiego. Rok później kanonik krakowski Mikołaj Lipski ponownie poświęcił kamień węgielny. Budową kierował majster murarski Jakub Kłapiński. Wnętrze ozdobiono iluzjonistyczną polichromią pędzla Józefa Piltza z Holochovia na Morawach oraz takimiż, iluzjonistycznie malowanymi, ołtarzami. Dekoracje stiukowe natomiast wykonali bracia zakonni. W 1758 r. prace ukończono. „Kościół poświęcił dn. 12 listopada 1758 r. [biskup] Franciszek Potkański w przytomności Andrzeja Załuskiego biskupa krakowskiego i architekta kościoła F. Placidi oraz przeora Stanisława Oborskiego” czytamy w odpisie protokołu, sporządzonym przez Żegotę Paulego. Zaś „kurytarz, cele, kuchnię, zakrystię i chór z tyłu kościoła wykończono 1765″ czytamy dalej. W listopadzie tego roku kryty gontem dach kościoła padł pastwą pożaru, który wypalił też okna, przez co sczerniała polichromia. Pokryto zatem gmach dachówką i odnowiono polichromię. „Refektarz oraz zakrystię około 1766 malował braciszek laik zakonny Józef od św. Teresy Brechtl” – notuje protokół. Brat ten jest także autorem obrazów i fresków w innych kościołach trynitarskich na Kresach.
Biografia architekta Franciszka Placidiego jest zwięzła, bowiem wiadomości o jego życiu są bardzo skąpe. Urodził się ok. 1710-1715 r. w Rzymie, gdzie studiował. Około roku 1738 przybył do Drezna, gdzie został „konduktorem” czyli kierownikiem budowy kościoła dworskiego. Nawiązał kontakty z polskimi dygnitarzami i arystokracją, zyskując wiele poważnych zamówień realizowanych w Polsce. Głównym jego protektorem był biskup chełmiński Andrzej Stanisław Kostka Załuski, polecający go kardynałowi Janowi Lipskiemu, biskupowi krakowskiemu i innym możnym panom. Począwszy od roku 1742 artysta przebywał prawie stale w Krakowie, został architektem biskupa krakowskiego kard. Jana Lipskiego, a potem jego następcy A. S. Kostki Załuskiego. Ożenił się z Katarzyną Zucchi, córką znanego architekta i malarza rodem z Wenecji. Owdowiawszy w r. 1756 ożenił się wkrótce z Zofią Radwańską, córką znanego malarza krakowskiego Andrzeja, z którym łączyła go dłuższa przyjaźń i wspólne interesy. Około r. 1756 uzyskał szlachectwo (saskie). Pracował głównie w Małopolsce. Po śmierci swych protektorów biskupa Załuskiego i archiprezbitera Jacka Augustyna Łopackiego, zyskał nowego w osobie Antoniego Ostrowskiego, biskupa kujawskiego, a potem prymasa. W 1760 r. uzyskał na Uniwersytecie Krakowskim stopień i uprawnienia geometry przysięgłego. Po śmierci Augusta III przeszedł na służbę króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, dla którego zbudował pałac myśliwski w Kozienicach. W trakcie tych prac zmarł w 1782 r.
Placidi był artystą bardzo czynnym. Nie sposób wymienić wszystkich jego dzieł, trzeba się więc ograniczyć do niektórych krakowskich. Na początku warto wspomnieć o jego pracach dla katedry na Wawelu. Był twórcą tamtejszej kaplicy Lipskich i kaplicy Załuskich, chóru muzycznego, pomników królewskich Michała Korybuta Wiśniowieckiego i Jana Sobieskiego, wielu ołtarzy katedralnych, projektu kaplicy Saskiej przy tejże katedrze. Do innych ważnych jego krakowskich dokonań należy zaliczyć: skrzydło klasztoru bernardynek, domy przy ul. Brackiej 12 i św. Jana 20, kruchtę przy kościele Mariackim, fasadę kościoła pijarów. Jego projektu są też liczne sygnaturki kościołów: św. Barbary, Bożego Ciała, Mariackiego, św. Andrzeja, św. Mikołaja, franciszkanów, kamedułów, benedyktynów. Wykonał także wiele epitafiów i portali zdobiących krakowskie świątynie.
Artysta ten jest twórcą zarówno monumentalnej architektury, jak i małych form. Przybył z Rzymu i tradycji rzymskiego baroku pozostał wierny. Stosował również elementy rokokowe, wyniesione ze środowiska drezdeńskiego, czasem francuskie (w rzutach pałaców), ale pozostał architektem barokowym. Jemu w dużym stopniu zawdzięcza Kraków „rzymską” atmosferę. Sztuka włoska kształtowała obraz miasta od XVI w., Placidi kontynuował tę tradycję w sposób dojrzały i wybitny. Przykładem najlepszym jest właśnie kościół bonifratrów.
Jego fasada, wkomponowana między elewacje klasztoru i sąsiedniej kamienicy , wyróżnia się wertykalizmem i malowniczością, w duchu późnego baroku Borrominiego. Pnie się w górę niby wieża, co zostało podkreślone zarówno przez pionowe podziały architektoniczne jak i przez, coraz lżejsze na każdej kondygnacji, elementy tektoniczne. Najniższa kondygnacja, najszersza, podzielona jest pilastrami na trzy części, z których środkową ujmują ukośnie występujące filary, opięte zdwojonymi pilastrami. Dzięki temu architekt uzyskał efekt jej cofnięcia, podkreślony dodatkowo jakby wylewającymi się na ulicę półkolistymi schodami oraz cieniem, rzucanym przez wystające filary. Taki cień rzuca także wydatny gzyms zamykający tę kondygnację. Z cienia wynurzają się jasne stiuki nad portalem zewnętrznym, przedstawiające rokokowy kartusz z godłem bonifratrów a nad wewnętrznym, z wyobrażeniem Trójcy Świętej. Kondygnacja średnia ujęta jest także ukośnymi, opilastrowanymi filarami, ujmującymi wielkie okno zamknięte półkoliście i zwieńczona attyką. Gzyms tej kondygnacji wygina się półkoliście ponad oknem, podobnie gzyms attyki. Boki ujęte są spływami o dynamicznej linii, spływającymi do małych cokołów zwieńczonych kulami. Kondygnacja ta wydaje się być nieco cofnięta, co uzyskano przez umieszczenie segmentów przyczółka przed filarami. Owo ukośne ustawienie filarów, przypominające kulisy, optycznie poszerza fasadę, podczas gdy linia spływów ją uwysmukla. Ta barokowa gra przeciwieństw, możliwa dzięki mistrzowskiemu operowaniu formą, wzmaga niebywale plastykę fasady. Najwyższa kondygnacja, węższa i wyższa od środkowej, jest wręcz ażurowa, dzięki ustawieniu w narożnikach kolumn i wielkiemu, półkolistemu oknu wypełniające urozmaiconym, żywym konturem ujmującym bok ulicy. Że tak jest, boku fasady) oraz to, że elewacje tej kondygnacji opracowano architektonicznie tylko od północy” opisuje Józef Lepiarczyk. Natomiast kiedy stanie się na wprost, fasada rozszerza się, zapraszając do wnętrza arkadą przedsionka. Owa zmienność, kulisowe rozchylanie filarów, zaskakujące ugięcie w głąb części środkowej dają wrażenie płynności, lekkości, swobody, niezwykle malowniczego falowania jakby ściskanych płaszczyzn. A efekty te wzbogacone są jeszcze grą światła i cienia, uwypuklającą architektoniczne podziały i tektonikę fasady, a zarazem czyniącą z niej wręcz piękną, monumentalną rzeźbę. Placidi znakomicie zastosował wszystkie te chwyty, dając dowód piękniejszych w Polsce.mu całą płaszczyznę. A jest ona wklęsła, łącznie z przyczółkiem, boki zaś, z eliptycznymi oknami, ma lekko wybrzuszone. Można odnieść wrażenie, że jest to ażurowa altana wieńcząca fasadę. Przy czym należy pamiętać, że fasadę, podobnie jak kościoła św. Anny, ogląda się w dużym skrócie perspektywicznym. „Tym tylko tłumaczy się […] ukośne, kulisowe ustawienie opilastrowanych filarów pierwszej i drugiej kondygnacji, dalej motyw odwróconych segmentów przyczółka nad gzymsem dolnym oraz uskokowe cofanie się pięter i wreszcie ugięcie pól środkowych w głąb. Wszystko to jest obliczone na zwrócenie uwagi widza idącego ulicą od strony Wolnicy, dla którego fasada rysuje się świadczy także mała campanila (wieńcząca pierwszą kondygnację wielkiego mistrzostwa. Dzięki temu fasada kościoła jest jedną z najpiękniejszych w Polsce.
Wnętrze nie jest równie wspaniałe jak fasada, ale wzbogacone sztukateriami i polichromią, jednolite sty lowo, urzeka późnobarokowym wdziękiem. Jest to budowla jednonawowa. Nawy boczne zredukowano do rzędu kaplic, otwartych całą szerokością i wysokością do nawy, połączonych smukłymi przejściami. Wnętrze nawy podzielone jest na trzy przęsła pilastrami ustawionymi na cokołach, dźwigającymi belkowanie i gzyms. Architekturę uzupełniają stiuki, wykonane przez braci zakonnych w 1758 r. Kompozytowe kapitele pilastrów zdobione są motywami rocaille, zaś archiwolty arkad, obok tych motywów dekorowane są też gałązkami kwiatów i liśćmi palmowymi, a w prezbiterium także główkami aniołków i gałązkami oliwnymi. Ich postrzępiona, kapryśna linia, podkreślona delikatnym złoceniem, dodaje architekturze lekkości i wdzięku właściwego stylowi rokoka. Tak ukształtowane wnętrze ozdobiono w latach 1757-1758 iluzjonistyczną polichromią, wykonaną przez Józefa Piltza, przy pomocy braci zakonnych. Wraz z polichromią kaplic i malowanymi iluzjonistycznie ołtarzami tworzy ona jednolite dzieło o bogatym programie, poświęconym wezwaniu kościoła, działalności trynitarzy i kultowi Niepokalanej. Niegdyś wszystkie ołtarze były wykonane techniką polichromii łącznie z głównym. Dzisiaj ołtarz główny jest drewniany, malowany, ustawiony w latach 40. XX w.
„Kościół ten w pięknym guście jest w marmurek różowy i ciemny malowany” – stwierdza inwentarz, co w dzisiejszym języku nazywamy marmoryzacją. W ten sposób ozdobiono pilastry i ściany kaplic, zaś podłucza arkad malowanymi kasetonami z rozetami. Pilastry ożywione są malowanymi w kolorze złotym zacheuszkami. Mają one kształt rokokowych kartuszy, w których umieszczono herb bonifratrów. Jedynie na kartuszach w prezbiterium umieszczono herb trynitarzy. Kapitele kolumn i dekoracje stiukowe arkad są złocone metalem.