Nie można być pielęgniarką i nie lubić tej pracy

Rozmowa z Iwoną Lewandowską-Nowak, naczelną pielęgniarką w Szpitalu Zakonu Bonifratrów w Łodzi.

Czy do zawodu pielęgniarki trzeba mieć powołanie?

Na pewno trzeba być przekonanym, że to jest zawód, który chce się wykonywać, który się lubi, którego wykonywanie sprawia przyjemność, daje satysfakcję, pomimo tego, że jest to ciężka fizycznie i wyczerpująca psychicznie praca. Sądzę, że to przekonanie powinno nam towarzyszyć przy wyborze każdego zawodu, nie tylko zawodu pielęgniarki. Ten, kto robi to, czego nie lubi, nie włoży w swoją pracę serca, nie będzie z niej zadowolony.

Jakie cechy powinna mieć osoba, która chce pracować jako pielęgniarka?

Musi mieć bardzo dużo cierpliwości, być serdeczna, uśmiechnięta, uprzejma, dyskretna, dokładna, stanowcza w swoich działaniach. Pielęgniarka powinna również aktualizować posiadaną wiedzę i umiejętności. Od współczesnej pielęgniarki wymaga się profesjonalnej i kompleksowej opieki nad pacjentem.

Dlaczego powinna być stanowcza?

Ze względu na dobro pacjenta, ponieważ nie zawsze pacjenci chcą stosować się do zaleceń lekarzy. Zdarzają się sytuacje, kiedy pacjent chce wymusić zmianę procedur, dyskutuje podpierając się informacjami na temat swojej choroby, znalezionymi w Internecie. I tu właśnie potrzebna jest stanowczość.

Praca pielęgniarki do najlżejszych nie należy. Co daje w tym zawodzie satysfakcję, zadowolenie?

Głęboki sens tej ciężkiej pracy wynika ze świadomości, że pacjenci, dzięki pracy lekarzy, naszej i innych pracowników szpitala wracają do zdrowia. Pomimo zmęczenia i trudniejszych chwil, pozwala nam to wciąż znajdować nowe siły, pomagać chorym.

Jak pielęgniarka radzi sobie z emocjami? Codziennie w pracy widzi przecież mniej lub bardziej cierpiących ludzi i w jakiś sposób przeżywa ich ból, strach, niepewność.

To prawda, bywa tak, że czasem puszczają emocje i pielęgniarka, kiedy wychodzi od chorego, idzie do siebie, żeby się wypłakać i pozbierać. Bardzo pomocna jest także współpraca zespołu terapeutycznego, to pomaga rozwiązać niejeden pojawiający się problem. Tym bardziej, że po dyżurze trzeba iść do domu, normalnie żyć, a potem znów wrócić do pacjentów.

Zostaje gdzieś w sercu, w głowie ta praca?

Zostaje. Nie jest tak, że wracasz do domu, przekręcasz wyłącznik i już: nie ma szpitala. To tak nie działa, myśli się także w domu o swoich chorych, chociaż staramy się nie przynosić do domu tych emocji.

Jest Pani pielęgniarką naczelną, musi Pani z jednej strony dbać o swój pielęgniarski zespół, a z drugiej okiem szefowej patrzeć na jego pracę, oceniać, zwrócić uwagę. Jak sobie Pani z tym radzi?

Nie należę do osób które siedzą tylko za biurkiem. Pracuję z moimi pielęgniarkami na różnych oddziałach, kiedy tylko mogę jestem w pracy jako szeregowa pielęgniarka. To mi bardzo pomaga – widzę z bliska ich problemy, wiem o czym powinnam rozmawiać z dyrekcją. Staram się wsłuchać w potrzeby moich podwładnych. Widzę też, jak pielęgniarki pracują. Dużo z nimi rozmawiam, wspólnie ustalamy strategie działań. Mogą do mnie dzwonić o każdej porze, z informacji zwrotnych wiem, że jest to dla nich wsparcie.

Jest Pani zadowolona ze swoich pielęgniarek?

Jestem zadowolona z mojego zespołu. Uważam, że nasze pielęgniarki są cierpliwe, zorganizowane i pełne współczucia, zwracają uwagę na każdy szczegół, bo wiedzą, że od jakości ich pracy zależy zdrowie i życie drugiego człowieka. W obecnej sytuacji często muszą działać pod presją czasu, w stresie. Ogromną zasługę w kształtowaniu zespołów mają pielęgniarki oddziałowe, które stwarzają świetną, ciepłą atmosferę, mogę powiedzieć – matkują młodym pielęgniarkom, wspierają je w pracy, w doskonaleniu zawodowych umiejętności.

Jak pielęgniarka, to kobieta, ale mężczyźni też wykonują ten zawód. Ma Pani w swoim zespole pielęgniarzy?

Mam, pracują głównie w oddziałach zabiegowych, świetnie sobie radzą. Wielu z nich pracowało wcześniej jako ratownicy medyczni, mają doświadczenie w pracy w pogotowiu.

Mówimy głównie o pielęgniarkach, pracujących w szpitalu, ale jako pacjenci widzimy je także w przychodni, pielęgniarki środowiskowe przychodzą do domów chorych.

To również ciężka praca. Pielęgniarka, która pracuje w terenie, wchodzi w różne środowiska, nie wie czasem, co zastanie, jakie będą potrzeby, z jakimi problemami będzie musiała się zmierzyć. Jest sama, niejednokrotnie – pomagając często obłożnie choremu pacjentowi – wykonuje nie tylko czynności pielęgniarskie, nie liczy się z czasem, często zostaje po godzinach swojej pracy.

Zawsze Pani chciała zostać pielęgniarką?

Nie, to był trochę przypadek. Ale szczęśliwy – wiem, że wybrałam zawód, który lubię, w którym się spełniam. Gdyby nie ten przypadek, może męczyłabym się w wymarzonym, jak mi się 30 lat temu wydawało, innym fachu.

Od ilu lat jest Pani pielęgniarką?

Od 25 lat. Pracowałam głównie jako pielęgniarka instrumentariuszka na bloku operacyjnym, 15 lat byłam kierownikiem bloku operacyjnego.

12 maja obchodzimy Międzynarodowy Dzień Pielęgniarek i Położnych. Czego pielęgniarkom i pielęgniarzom życzyć, czego potrzebujecie dziś najbardziej?

Dużo zdrowia i sił – tego potrzeba nam teraz najbardziej. Żebyśmy poradzili sobie z tymi wyzwaniami, trudnościami, zagrożeniami, jakie spowodowała epidemia koronawirusa. Potrzebujemy też uśmiechu, wyrozumiałości pacjentów, to bardzo pomaga w tych dniach, kiedy jesteśmy nierzadko przeciążeni pracą. Życzliwości i wyrozumiałości całego społeczeństwa w tak trudnych chwilach.

Copyright 2018 - Bonifratrzy - Zakon Szpitalny św. Jana Bożego

realizacja: velummarketing.pl
do góry