Rzeczywistość covidowych oddziałów

W związku z rosnącą liczbą zakażeń koronawirusa w Małopolsce trwa wielka mobilizacja wszystkich zaangażowanych służb. Kolejne Szpitale zwiększają liczbę łóżek, zamieniają oddziały niecovidowe w covidowe. 17 marca br. Szpital Zakonu Bonifratrów w Krakowie po raz drugi włączył się do walki z  koronowirusem, gwarantując profesjonalne wsparcie. Oddział Chorób Wewnętrznych, Angiologii i Geriatrii  przekształcony został w covidowy: 25 łóżek oddziałowych, 5 łóżek obserwacyjnych i 1 łóżko respiratorowe. Zespół specjalistów i lekarzy rezydentów kierowany przez dr n. med. Bogusława Rudla wspierany przez personel pielęgniarski oraz pracowników pomocniczych świadomie podjął trud walki z pandemią.

O codzienności oddziału covidowego w Szpitalu Zakonu Bonifratrów w Krakowie opowiada dr n. med. Dorota Studzińska – specjalista chorób wewnętrznych.

Jak wygląda praca na oddziale covidowym? Jak bardzo różni się ona od pracy na Oddziale internistycznym?

Szybko musieliśmy przeorganizować pracę na Oddziale, zwiększaliśmy ilość personelu do pracy codziennnej i na dyżurach. Musieliśmy przygotować strefy czyste i strefy brudne, zorganizować miejsca, w których ma znajdować się dokumentacja medyczna, komputery, miejsca gdzie mamy trzymać i przygotowywać leki. Praca w części brudnej czyli w pełnym zabezpieczeniu jest dużo trudniejsza i czasochłonna. Mając jednak doświadczenie z poprzedniej fali, reorganizacja wszystkiego poszła nam znacznie szybciej.

Jaki jest wiek pacjentów? Czy wirus dotyka szczególny przedział wiekowy, czy może pacjentów z konkretnymi chorobami?

Obecnie obserwujemy zdecydowanie młodszy wiek pacjentów, którzy trafiają do Szpitala. W jesieni dominowali pacjenci w wieku podeszłym pow. 70-80 roku życia z wieloma chorobami współistniejącymi. Niestety teraz trafiają do nas pacjenci coraz młodsi, osoby 50-60 letnie, które chorują np. tylko na nadciśnienie, czy tylko na otyłość, nie mają wielu rozpoznań. Często też są to pacjenci w wieku 30–40 lat, bez żadnych chorób współistniejących i bez zidentyfikowanych czynników ryzyka ciężkiego przebiegu COVID, a mimo wszystko wymagają tlenoterapii i wymagają pobytu w szpitalu. To są bardzo niepokojące obserwacje.

Jakiego wsparcia covidowy pacjent najbardziej potrzebuje?

Podstawowym lekiem jaki stosujemy u pacjentów z COVID-19 jest tlen, dużym wyzwaniem było przygotowanie stanowisk do tlenoterapii, znalezienie odpowiedniej ilości reduktorów. Ze względu na to, że mamy łóżka również na korytarzu musieliśmy sprowadzić dodatkowe butle z tlenem, które niestety bardzo szybko się kończą i wymagają ciągłej wymiany. Kolejną kwestią są aparaty do tzw. tlenoterapii wysokoprzepływowej, na szczęście  nasz szpital dysponuje 2 takimi aparatami, które są bardzo potrzebne, gdyż w niektórych przypadkach umożliwiają uchronienie pacjenta przed ewentualną intubacją. Jest to bardzo istotne wsparcie, którego jednak nadal jest za mało.

Z czym nie radzą sobie pacjenci, jakie dolegliwości są najbardziej uciążliwe?

Objawem jaki najczęściej występują u pacjentów jest duszność, przy zastosowaniu odpowiednich leków, sterydów te dolegliwości są częściowo łagodzone. Niestety duszność często doskwiera naszym chorym przez 1-2 tygodnie, to bardzo wyczerpujące dla pacjenta. Dodatkowo chorzy skarżą się również na znaczne osłabienie, które nierzadko utrzymuje się przez wiele miesięcy po przechorowaniu.

Kiedy pacjent może zostać wypisany do domu?

Pacjent może zostać wypisany do domu w momencie, kiedy się skończy czas tzw. izolacji. Według przepisów wynosi on 13 dni od początku objawów z czego 3 ostatnie dni muszą być bez objawów. Niestety z naszych obserwacji wynika, że spora grupa pacjentów w związku z przedłużonym czasem utrzymującej się niewydolności oddechowej wymaga również przedłużonego pobytu w szpitalu. Takiego pacjenta wypisujemy do domu w momencie, gdy już nie wymaga tlenoterapii i ewentualne doleczanie może odbywać w warunkach domowych.

Czy oddział jest odpowiednio wyposażony do walki z koronawirusem?

Na pewno nie brakuje nam środków ochrony osobistej, mamy kombinezony, odpowiednie maski z filtrem, tak więc pod tym względem jest wszystko w porządku. Problemem jest mała ilość aparatów do tlenoterapii wysokoprzepływowej.

 Z jakimi trudami fizycznymi i psychicznymi spotyka się teraz kadra medyczna?

Kadra medyczna jest przeciążona fizycznie, ale też psychicznie. Fizycznie ze względu na zwiększoną ilość dyżurów, dotyczy to zarówno pielęgniarek, jak również lekarzy. Dyżury są ciężkie, ponieważ karetki przywożą pacjentów przez całą dobę. Wolne łóżka długo nie stoją puste. Pacjenci wymagają częstych interwencji  lekarskich i pielęgniarskich. Praca w środkach ochrony osobistej jest trudna, przez wiele godzin chodzimy w kombinezonach, maskach, kilku parach rękawiczek co sprawia, że wszystkie czynności w związku z tym wykonujemy wolniej. Do tej pory byliśmy przyzwyczajeni do badania pacjenta wzrokiem, słuchem, dotykiem, a przez środki ochrony osobistej te zmysły są przytłumione. Większość pacjentów jest w stanie ciężkim, wymaga wielokrotnych podłączeń leków dożylnych, pobierania badań, całkowitej opieki -mycia, przebierania, karmienia, to bardzo obciąża nasz personel pielęgniarski, Panie dietetyczki i opiekunki. Problem jest zwłaszcza w godzinach nocnych, kiedy obsada jest nieco zmniejszona. Ze strefy brudnej wychodzimy spoceni, z odciskami maski na twarzy.

Psychiczne przemęczenie wynika z faktu, że pacjenci, którzy trafiają na oddział są coraz młodsi, ich stan jest cięższy niż podczas drugiej fali i jest ich zdecydowanie więcej. Dodatkowym stresem dla nas jest fakt, że w momencie pogorszenia stanu pacjenta, który kwalifikuje się do respirateroterapii, nigdy nie jesteśmy pewni czy uda się nam znaleźć dla niego miejsce w Oddziale intensywnej terapii. W środę na dyżurze rozmawiałam z córką naszego 62-letniego pacjenta, która zapytała mnie czy w razie potrzeby dla taty znajdzie się respirator .. . Musiałam powiedzieć, że zrobimy wszystko, co w naszej mocy, żeby się znalazł, ale przecież nie mogę jej tego obiecać na 100%.

Podkreślenia wymaga nasza solidarność na oddziale w momencie, kiedy zapadła decyzja o powtórnym uruchomieniu oddziału covidowego, podczas ustalania grafików podwójnych dyżurów lekarskich wszyscy podjęli się obstawiania dyżurów, młodsi koledzy – rezydenci, mimo posiadanych małych dzieci i możliwości odmowy dyżuru tego nie robią, co jest dla nas wszystkich bardzo dużym wsparciem i zdecydowanie ułatwia organizację pracy.

 Czy wśród współpracowników pojawiły się zakażenia? Czy są testowani regularnie?

W jesiennej fali epidemii pojawiały się zakażenia wśród współpracowników, natomiast raczej nie były to zakażenia wynikające z pracy w Oddziale covidowym. Personel medyczny zarażał się często w środowisku domowym, pewnie również podczas pracy ambulatoryjnej z pacjentem, w której nie pracuje się przecież w pełnych środkach ochrony osobistej. W tej chwili czujemy się trochę bezpieczniej, ale nie tracimy czujności. Kadra medyczna naszego oddziału jest zaszczepiona dwoma dawkami szczepionki, nie mniej jednak dalej zachowujemy środki ostrożności, mamy na uwadze, że szczepionka według badań powinna zabezpieczać w 100% przed zgonem jednak nie zabezpiecza w 100% przed zakażeniem.

 Jakie są Pani Doktor największe obawy w związku z epidemią i sytuacją oddziału?

Obawy jakie pojawiają się w związku z epidemią dotyczą głownie tego, że miejsca w szpitalach może nie wystarczyć dla wszystkich chorych, nasz oddział od momentu otwarcia jest wypełniony w 100%. Jeden pacjent wypisywany jest do domu lub jest przekazywany na Oddział intensywnej terapii, a na jego miejsce w ciągu kilku godzin pojawia się następny. Niejednokrotnie w nocy musimy odmawiać przyjęć, gdyż u nas nie ma już miejsc. Obecny sposób funkcjonowania służby zdrowia co raz bardziej przypomina sposób działania w  zakresie tzw. medycyny katastrof –  musimy wybierać komu i jak możemy pomóc, bo nie jesteśmy w stanie zrobić wszystkiego. W opiece ambulatoryjnej np. POZ pozostają pacjenci, którzy w normalnej rzeczywistości byliby leczeni w szpitalu, a obecnie podejmujemy ryzyko terapii domowej. To są bardzo trudne decyzje. Zresztą tu nie chodzi tylko o pacjentów z koronawirusem, ale również o pacjentów chorujących na inne choroby, którzy w z powodu epidemii mają znacznie utrudniony dostęp do świadczeń  zdrowotnych. Od roku przekładane są planowe zabiegi operacyjne, badania diagnostyczne. Konsekwencje zdrowotne tego co się dzieje obecnie będziemy odczuwać jeszcze długo po zakończeniu epidemii.

 

Copyright 2018 - Bonifratrzy - Zakon Szpitalny św. Jana Bożego

realizacja: velummarketing.pl
do góry

Pin It on Pinterest