Klasztor w Warszawie p.w. św. Ryszarda Pampuri

23. Miłość bliźniego

Miłość bliźniego – troska o rozwój innych

Czynienie dobra jest o wiele bardziej istotne niż walka o swoją doskonałość, w znaczeniu perfekcji. Człowiek może się zmagać od lat z jakąś słabością, która go nieustannie „sprowadza do parteru”. Nie znaczy to, że ma on zaprzestać walki – zwłaszcza, jeśli słabość jest jednocześnie grzechem – ale warto się zastanowić, czy nie powinien przenieść środka ciężkości swoich wysiłków w stronę dobra świadczonego bliźnim. Jeśli  nie  może  on zapanować  nad czymś upokarzającym – nie robić „czegoś”, zawsze może bezinteresownie wyświadczać dobro innym – robić „coś”. Bowiem owocność życia osoby mierzy się miłością, a nie opanowaniem emocjonalności. Oczywiście i to drugie zadanie jest ważne – bo umożliwia jeszcze większą miłość! – ale byłoby błędem myśleć, że skoro ciągle upokarzają ją słabości, to nie może miłować. Postanowienia do pracy nad sobą mogą też przybierać formę negatywną: nie będę czynił tego czy tamtego…, jednak o wiele istotniejsze są postanowienia dotyczące miłości: będę czynił to lub tamto… W życiu nie chodzi tylko oto, by nie czynić zła, lecz przede wszystkim idzie o uobecnianie dobra! Nie udaje się ugotować zupy z przepisu negatywnego, w rodzaju: Nie wrzucaj tam pietruszki czy śliwek… Podobnie jest z miłością – nie tyle chodzi o to, by czegoś nie robić, ale oto, by robić coś! Miłość rozdawana bezinteresownie, wraca do człowieka i wpływa na jego rozwój.

Chodzi najpierw o proste czyny, które sprawią, że człowiek obok drugiej osoby poczuje się kochany, doceniony, zauważony, otoczony opieką, wysłuchany i zrozumiany. To pierwszy i być może najważniejszy krok: rozejrzeć się i podjąć konkretne działania, by ludzie poczuli miłość. Jeśli człowiek innych kocha, to po czym konkretnie można to poznać? Nie chodzi oto, co on uważa, ale oto, co czują jego bliscy. Co oni by powiedzieli, gdyby ktoś ich zapytał, czy czują się przez niego kochani? Chodzi  także  o tworzenie  środowisk  i wspólnot  pełnych miłości,  gdzie  nie  będzie  autorytaryzmu  i moralizowania; w których nie będzie się używało notorycznie zwrotów w rodzaju: trzeba, musimy, powinniśmy, naszym obowiązkiem jest, nie wolno nam; gdzie słabość ludzka nie będzie traktowana podejrzliwie. Ludzie potrzebują wspólnot, w których będzie się rozumiało, że chrześcijaństwo to nie zbiór nakazów i zakazów lub religia mająca przebłagać gniewnego Boga, lecz przyjmowanie Tchnienia Życia, które czyni ich coraz bardziej wolnymi, szczęśliwymi i zwycięskimi. Jeśli nie będzie prostych, ubogich i kontemplacyjnych wspólnot, w których miłość miłosierna będzie źródłem i celem wszelkiej aktywności, ludzie będą odchodzić od Kościoła, bo nie znajdą w nim nic interesującego. Gdzie jest padlina, tam zbierają się sępy (por. Łk 17, 37) – tam gdzie miłość przejawia się w konkretnych czynach i postawach, tam spontanicznie gromadzą się ludzie spragnieni Boga. Nie potrzeba ich do niczego zmuszać, niczym straszyć lub za nimi biegać, przychodzą sami, bo każdy człowiek pragnie miłości.

Każdy może odnaleźć swój szczególny sposób, w którym będzie realizował miłość bliźniego – ilu ludzi, tyle możliwości. Każdy może uczynić coś dla innych, nawet gdy doświadcza się ogromnych deficytów emocjonalnych lub fizycznych. Miłość jest możliwa w każdym czasie i na wszelki niemal sposób. A prowadzenie innych ku dojrzałości jest jej szczególnym aspektem, który jednocześnie rozwija osobę, troszczącą się o drugich.

Jeśli zacznie się świadomie dbać o rozwój ludzi, to także taki człowiek sam będzie się wyzwalać z ja fałszywego. To naprawdę niezwykłe doświadczenie: pomagając innym, pomaga się również sobie. I nie chodzi o to, by każdy stał się „terapeutą – amatorem”, jednak dobrym działaniem byłoby prowadzenie warsztatów, wykładów, spotkań dyskusyjnych czy dzielenie się treścią dotyczącą rozwoju i współpracy z łaską.

Bóg wspiera wszystkie działania, prowadzące ludzi do większej miłości.

Bo Kto ma, temu jest dodawane! (por. Łk 8, 18) Trzeba zawsze zachować pokorę i nie występować w roli nauczyciela, lecz ucznia. Każdy jest nieużytecznym sługą! Bacznie należy zwracać uwagę na to, by nie „psychologizować” duchowości, pamiętając jednak, że prawdy zawarte w Ewangelii mają swój konkretny odpowiednik w psychologii. Światła nie stawia się pod korcem! Każde, nawet najprostsze działanie podjęte w celu poszerzania świadomości innych jest namacalnie wspierane „z góry” i owocuje własnym wzrostem w miłości. Warto się o tym przekonać osobiście!

 

 

Copyright 2015 - Bonifratrzy - Zakon Szpitalny św. Jana Bożego

realizacja: velummarketing.pl
do góry