Klasztor w Warszawie p.w. św. Ryszarda Pampuri

20. Zmiany

Kolejną metodą, polegającą na aktywnym rozbijaniu ja fałszywego, jest podejmowanie zmian. Aby ten temat omówić, najpierw należy zatrzymać się na chwilę nad psychologiczną teorią systemów. Warto pamiętać, że niezależnie od tego czy tego chce się czy nie, wszyscy ludzie należą do struktury, którą można nazwać jakimś systemem. Każdy człowiek posiada ich w sobie wiele. Tworzą je wszyscy obywatele jednego państwa, pracownicy jakiejś firmy, grupa rekolekcyjna, członkowie wspólnoty, itp. Jednym z najważniejszych, do jakich należy człowiek, jest system rodzinny. Każdy ma też w swojej głowie specyficzny system intelektualny jako przekonania wynikające z wielu doświadczeń, spotkań, ze środowiska, w jakim żyje, kraju i kultury, która go otacza. Dlatego tak ważne są prawa systemowe, ponieważ od nich zależy ludzki rozwój. Oto niektóre z nich: wzajemna zależność elementów, system broni się przed zmianą oraz najsłabszy element sprawuje kontrolę w systemie.

Wzajemna zależność elementów 

Zmiana zachodząca w jednym elemencie systemu, wywołuje mniejszą lub większą zmianę u wszystkich pozostałych elementów, wchodzących w jego skład. To jest tak jak z mechanizmem starego zegara, który składa się z wielu kół zębatych, obracających się z różnymi prędkościami. Niektóre koła poruszają się szybciej, inne wolniej, ale zasadniczo żadne z nich nie stoi w miejscu. Ruch jednego zawsze wywoła ruch pozostałych, czasem niemal niewidoczny.

System broni się przed zmianą

Opisane przed chwilą prawo wzajemnej zależności nie byłoby może tak istotne, gdyby nie kolejne, które mówi, że zarówno system jako całość, jak i poszczególne jego elementy bronią się przed zmianą. Czyli: system nie lubi zmian i robi wszystko, aby zostało „po staremu”. Niechęć do zmiany nie jest świadomym wyborem. Członkowie systemu najczęściej nie zdają sobie sprawy z tego, że robią wszystko, by nic się nie zmieniło.[1]

Najsłabszy element sprawuje kontrolę w systemie

Najsłabszy element systemu ma najwięcej władzy i spaja system, czyli stabilizuje go i chroni przed zmianą. Czy można temu wierzyć? Przykładem jest noworodek, całkowicie bezsilny jako najsłabszy element systemu rodzinnego. Jednak to właśnie on „decyduje” o wielu sprawach: przez niego mieszkanie zostaje przemeblowane: ktoś przez niego wstaje w nocy, zmienia plany zawodowe; to on „zadecydował”, że na wakacje nie jedzie się tam, gdzie zwykle. Niby najsłabszy, a ma tyle „do powiedzenia”!

Jeśli w rodzinach są osoby „słabe”, np. przewlekle chore, niepełnosprawne, wzbudzające współczucie, troskę lub niepokój, to należy pamiętać, że prawdopodobnie to właśnie one mają największy wpływ na system. One decydują o wielu sprawach i trzymają członków rodziny na różnego rodzaju „smyczach emocjonalnych”: od poczucia winy zaczynając, a na trosce i współczuciu kończąc. Nie dzieje się to na poziomie świadomym, ale jednak się dzieje!

Jeśli człowiek chce się rozwijać – zdrowieć, to jego rozwój będzie wnosił zmianę, która, nie jest mile widziana przez system, w którym się on znajduje. Jeśli on się zmieni, to każdy pozostały element systemu będzie musiał coś zmienić. Człowiek z największym trudem zgadza się na zmianę. Wiąże się ona z kryzysem, który z reguły nie jest przyjemny. Pojawiają się wówczas uczucia trudne: lęk, smutek, niepewność, czasem gniew. Nic więc dziwnego, że zmiana rodzi u wszystkich jakiś problem! Jednak bez zmiany, a więc i bez kryzysu, nie ma dojrzewania i rozwoju! Unikanie zmiany będzie zatrzymywać każdą osobę w miejscu. Tak więc, jeśli człowiek otworzy się na zmianę i nie wejdzie w kryzys z nią związany, to nie pójdzie naprzód.

 

 

[1] Do gabinetu zgłasza się rodzina: babcia, matka, ojciec i dwóch synów, z powodu lęków, na jakie cierpi ich najmłodsze dziecko, Piotruś. Wszyscy przychodzą po to, aby pomóc jemu, ponieważ ma fobię szkolną i z jej powodu nie chodzi na lekcje. Nie ma podstaw, by nie wierzyć w dobrą wolę wszystkich członków rodziny – systemu, którzy naprawdę bardzo martwią się o Piotrka. Gdy jednak na jaw wychodzi od wielu lat trwający kryzys małżonków, a związek jego rodziców znajduje się na granicy rozpadu, to jedynym elementem spajającym jeszcze ich małżeństwo jest troska o Piotrusia. Gdyby ten nagle wyzdrowiał i pozbył się lęków, to nie ma wątpliwości, że kryzys pogłębiłby się i nie wiadomo, jak by się to zakończyło –małżeństwo mogłoby się nawet rozpaść!

Babcia z kolei opiekuje się chorym wnuczkiem wtedy, gdy wszyscy inni idą do pracy lub do szkoły. Ma już siedemdziesiąt lat i troska o Piotrusia to jej podstawowe zadanie. Opieka nad dzieckiem uzasadnia życie i miejsce babci w rodzinie – gdyby Piotrek wyzdrowiał, starsza pani nie miałaby nic do roboty. Może nawet jej życie straciłoby sens?

Wreszcie Paweł, brat Piotrusia, oczywiście „korzysta z wolności”. Nikt się nim za bardzo nie przejmuje – może siedzieć godzinami przed komputerem, gdy cała rodzina zajmuje się napadami lęków brata. Brakuje mu zainteresowania ze strony ojca i matki, ale dziecko nie zdaje sobie z tego sprawy. Gdyby Piotruś wyzdrowiał, Pawłowi mogłoby się pogorszyć – w jego subiektywnym odbiorze – bo nagle ktoś zacząłby go kontrolować.

No a Piotruś? Pławi się jak „pączek w maśle”. Wszyscy troszczą się o niego, stoi cały czas w centrum zainteresowania. Gdy tylko poczuje się gorzej, wszyscy zaczynają się kręcić wokół niego. Subtelnie manipuluje otoczeniem i ma najwięcej władzy w rodzinie, a z władzy nie rezygnuje się łatwo! On także nie ma interesu w tym, aby wyzdrowieć!

Copyright 2015 - Bonifratrzy - Zakon Szpitalny św. Jana Bożego

realizacja: velummarketing.pl
do góry